Było o płytach, filmach, spektaklach, więc dziś słowo o książkach. Pierwszą ważną książką w moim życiu była niewątpliwie „Akademia Pana Kleksa” Jana Brzechwy, pod wpływem której chyba tak naprawdę sam zacząłem pisać najpierw bajki, a następnie wiersze.
Drugą ważną lekturą była „Lalka” Bolesława Prusa, którą po raz pierwszy przeczytałem już jako uczeń szkoły podstawowej, a potem wracałem do niej wielokrotnie w liceum, na studiach i po studiach. Do dziś - przy różnych okazjach - cytuję obszerne jej fragmenty. Ba, nawet był czas, w którym zacząłem zbierać różne wydania „Lalki” (kieszonkowe, audiobooki etc). Zresztą lubię wiele dzieł Prusa: „Emancypantki”, „Placówkę”, jego nowele. Najmniej „Faraona”, bo nie przepadam za powieściami historycznymi. Z tych samych względów za największe arcydzieło Sienkiewicza uważam nie „Trylogię”, ale jego powieść „Bez dogmatu”.
Trzecia ważna dla mnie lektura to „Wesele” Wyspiańskiego. Wiele fragmentów dramatu znam dziś na pamięć. W liceum grałem nawet Poetę z „Wesela”, podczas czołówki do kasety Studniówkowej. Są jeszcze osoby, które pamiętają mnie w tej roli: „Taki mi się snuje dramat, groźny, szumny, posuwisty jak polonez gdzieś z kazamat, jęk i zgrzyt i wichrów świsty”.
Duże wrażenie zrobiły na mnie „Cierpienia Młodego Wertera” Johanna Wolfganga Goethego. Podobno Napoleon czytał je pięć czy sześć razy. Ja podobnie. Doskonałe studium nieszczęśliwej miłości. To czwarta ważna dla mnie książka.
I piąta lektura to „13 bajek z Królestwa Lailonii” Leszka Kołakowskiego. Choć lubię wiele jego książek, zarówno filozoficznych, jak i literackich. To byłaby moja pierwsza piątka.
![]() |
fot. Benedykt Rogala |
Podczas studiów polonistycznych przeczytałem kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset książek. Bardzo wzruszałem się przy „Chamie” Elizy Orzeszkowej, „Szalonej” Józefa Ignacego Kraszewskiego i powieści „Kamień na kamieniu” Wiesława Myśliwskiego. Ponadto bardzo lubię „Kosmos” Witolda Gombrowicza. Tę jego powieść chyba lubię najbardziej, choć i „Ferdydurke” jest mi bliska z racji wykonywanego zawodu. Z obcojęzycznych twórców zrobiły na mnie wrażenie: „Anna Karenina” Lwa Tołstoja, „Germinal” Emila Zoli, powieści Manna, Dostojewskiego i Balzaca.
Ostatnio czytam najwięcej poezji. Wracam do stałych nazwisk: Herbert, Różewicz, Niewiadomski, Świetlicki. Lubię też książkę krytycznoliteracką Leszka Żulińskiego „Moje podróże literackie”. No i książki moich znajomych literatów: Piotrka Kaczorowskiego, Moniki Magdy Krajewskiej, Magdaleny Kapuścińskiej czy Agi Złotkowskiej.
Ostatnio przeżywam renesans poezji Władysława Broniewskiego. Muszę sobie przeczytać jego biografię „Miłość, wódka, polityka”. W ogóle bardzo lubię biografie, zwłaszcza pisarzy i muzyków. Ostatnio czytałem biografie: Bogusława Meca i Artura Rojka. Miło się czyta o tych samych problemach, z którymi borykamy się my i od lat borykają się także artyści. Z racji językoznawczych zainteresowań, z przyjemnością sięgam też po książki moich Mistrzów: prof. Tokarskiego, prof. Bartmińskiego czy prof. Bralczyka. Lubię też publikacje Pauliny Mikuły.
Cóż, książki mogą być teraz jedynym lekiem na to, co dzieje się wokół.