O książkach i ich wpływie na moją poezję pisałem tutaj już wielokrotnie. Tym razem będzie słowo na temat muzyki. Należę do tego pokolenia, które trafiło na interesującą transformację nośników muzycznych. Z bardzo wczesnego dzieciństwa pamiętam magnetofon szpulowy, na którym mój tata słuchał piosenek grupy „Led Zeppelin”. Potem przyszła era winyli. Miałem w swoim pokoju adapter i słuchałem na nim przede wszystkim płyt grupy „The Beatles”, ale też „Czerwonych Gitar”, „Oddziału Zamkniętego”, „Lady Pank”, „Perfectu”, „Budki Suflera”, „Bajmu” i... Bogusława Meca. Pamiętam, że szczególnie przypadła mi do gustu solowa płyta Krzysztofa Cugowskiego - „Wokół cisza trwa”. Dziś już chyba trochę zapomniana.
Po winylach pojawiły się kasety magnetofonowe. Moją pierwszą kasetą był album grupy „T. Rex”. Nie wiem, czy ktoś jeszcze dziś pamięta ten zespół i świetnego Marca Bolana. Na kasetach uzbierałem całą dyskografię „Beatlesów”, „Czerwonych Gitar” i grupy „Queen”. Teledyskami, tej ostatniej kapeli, nagrywanymi wówczas na kasety magnetowidowe VHS (pierwsza taka kaseta w moim domu to była bajka „Wilk i zając”), byłem zachwycony! No, a później pojawiły się kompakty. No i płyty DVD. Moimi pierwszymi płytami CD były krążki: „Varius Manx”, Marka Grechuty, „Skaldów”, „Trubadurów”, Jacka Lecha, Grzegorza Turnaua i Michała Bajora. A pierwszy obejrzany film na DVD to „Pan Tadeusz” w reż. Andrzeja Wajdy. Byłem już wówczas w liceum i zaczęła się w moim życiu era tzw. „poezji śpiewanej”. Wracałem też chętnie do płyt, zapamiętanej z dzieciństwa „Budki Suflera”. Udało mi się zebrać prawie całą dyskografię.
![]() |
Na zdjęciu ja, słuchający winyli. Końcówka lat 80-tych. |
Nadeszły studia, na których dużo słuchałem grup: „T. Love” i „Myslovitz”. Wracałem też często do Grechuty, Turnaua i Bajora. Trochę później odkryłem dla siebie piosenki Stanisława Soyki i „Starego Dobrego Małżeństwa”. A po studiach przyszły mp3, mp4 i... sam nie wiem co jeszcze, bo na technice znam się słabo. Czego słucham dzisiaj? Sporo solowej twórczości Artura Rojka i zachwycam się tym, że można w Polsce robić tak świetną muzykę, z tak dobrymi tekstami. No i „Świetlików”, których wokalistą jest współczesny poeta Marcin Świetlicki.
Oczywiście nie wymieniłem tu na pewno wszystkich ulubionych zespołów i wokalistów. Zawsze poruszały mnie piosenki do tekstów: Kofty, Młynarskiego, Osieckiej i Cygana (szczególnie te pisane dla Ryszarda Rynkowskiego). Sam niekiedy piszę teksty piosenek. Także wielokrotnie o tym fakcie wspominałem na blogu. Nie umiem jednak śpiewać, nie nauczyłem się grać na żadnym instrumencie, fatalnie tańczę, ale wydaje mi się, mimo wszystko, że mam pewien rodzaj poczucia rytmu. Moja poezja bywa bowiem meliczna, zrytmizowana. I często wiersze te stają się piosenkami. A wynika to pewnie z tych wspomnianych, dziecięcych inspiracji muzycznych. I z tego, że muzyka, podobnie jak książki i filmy, towarzyszy mi od zawsze.