Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2012

Hiena

          H – ta litera jest dla mnie jedną z najśmieszniejszych liter polskiego alfabetu. Kojarzy mi się z humorem, z hałasem. He, He, He - śmieję się często. Ale H nasuwa mi także pewne skojarzenia ze sztuką i to zarówno tą wysoką, jak i tą niższych lotów. W wypadku sztuki niskich lotów, jeśli w ogóle, można mówić o jakiejkolwiek sztuce, litera H kojarzy mi się z wulgaryzmem, zaczynającym się na tę właśnie literę, gdy się go napisze z błędem ortograficznym, malowanym sprayem na murach naszego miasta. Gdy zaś chodzi o sztukę wysoką - H to także haiku – gatunek poezji orientalnej powstały w XVII wieku, czyli krótka strofa wierszowana o ściśle przestrzeganej liczbie sylab 5/7/5 w trzech wersach.            H jak "Hiena": Hiena   Pewna elegancka Hiena Chciała wyjść za biznesmana, A że sama była biedna Forsa była jej potrzebna. Myśli: - „Pójdę do niego w tej chwili, Może mieszkać będę w willi. Tak pójdę tam i to zaraz Może będę mi

Grzyb

            Litera G jako dziesiąta litera alfabetu, wyznacza według mnie relacje czasowo – przestrzenne.   G to przecież skrót słowa godzina. G pomaga mi marzyć: gdy... będę sławny, albo gdybym... na przykład był bogaty; podróżować: gdzieś, gdziekolwiek i komunikować się, ot choćby i gadać głupstwa.           Ale G potrafi też być poważne, gdy w granatowym garniturze stoję nad grobem w głuchej ciszy, a nad mą głową gołębie lub zabawne, jak w bajce "Grzyb":                                                                                     GRZYB   Nie spotkałem jeszcze chyba Tak eleganckiego Grzyba. Wśród mchu i leśnego suszu Stoi sobie w kapeluszu, Kłaniając się przechodzącym, Chociaż Grzybem jest trującym. Ludzie też mu się kłaniają, Ale go nie dotykają. Ja też Ci radzę Kolego, Nie dotykaj Grzyba tego!                                                                                                                                         

Fregata, czyli nie ma końca świata

            F jest dla mnie najpewniejszą z liter. To pewny fakt. To fakultet, którego skończenie ma zapewnić pracę, czyli fach. W moim przypadku pracę filologa.  F to firmy i fabryki, w których mężczyźni pogardliwie nazywani facetami zarabiają forsę dla swych femme fatale. To także określona filozofia życia, fotografie, które utrwalają wspomnienia, filmy przy filiżance kawy, a nawet wieczorne figle.                   F jak "Fregata", czyli krótka bajka o tym, że nie ma końca świata.                                                                              FREGATA Pewna roztropna fregata Chciała popłynąć na koniec świata, Lecz czynu tego nie dokonała, Bo od przyjaciół się dowiedziała, Że końca świata nie ma w ogóle I zawsze horyzont zejdzie się w kule. ( 2009)  

Emu

            E to siódma litera polskiego alfabetu. Mówię E gdy wyrażam spontanicznie jakieś uczucia lub emocje, np.: rozczarowanie, lekceważenie lub zaskoczenie: E , chyba nie; E , takie tam gadanie. Albo gdy chcę zwrócić czyjąś uwagę, ale mało uprzejmie: E , mały chodź no tu... E nasuwa mi skojarzenie z radomską gazetą codzienną, którą czytam – „Echo dnia” i zawsze kojarzyło mi się z trudnymi wyrazami, typu: epifania, emanacja, erudycja czy emancypacja.            Z okazji przypadającego w listopadzie Święta Postaci Bajkowych, powracam do moich "Szarówek". Na literę E - "Emu",  bajka i rysunek Sylwestra Zakrzewskiego:                                                                                EMU Znałem kiedyś biedne Emu, Wszystko robić kazano jemu. On miał sprzątać całe miasto, Zrobić gulasz, upiec ciasto. Kupić gazetę dla taty, Podlać w ogródeczku kwiaty. Wszystko do piątej godziny, Bo miał iść na imieniny D