W
liceum często wyjeżdżałem na wycieczki klasowe w góry: Tatry, Bieszczady,
Pieniny. W 1999 roku przywiozłem z Zakopanego wiersz „Dziennik alpinisty”,
który rok później ukazał się w antologii współczesnej poezji polskiej – „Dojrzewanie
w miłości”, a potem przedrukowany został w mojej pierwszej książce poetyckiej.
![]() | |
fot. Waldemar Lewandowski |
Dziennik
alpinisty
Na balkonowym szkle schroniska z
roztrzepotanym górskim świtem
wschodzące słońce ogniem błyska sunąc jak
ptak po błękicie
Trzeszczące głazy pod stopami bezkresnych
lasów sznur
głęboka przepaść przed oczami a ponad głową
fale chmur
I w piersiach dech zapiera aż zimny pot na
czole
gdy silna ręka przyjaciela chwyta niewiele
A potem z zieloności drzew zdobywam jeszcze jedną
ścianę
zagłuszam głośny ptaków śpiew krzyku
wołaniem
Serce napełniam tym co było z sterty
kamieni sunę w dół
coś w mojej duszy się wyryło nieludzki ból
A potem bliżej ziemi niknie lęk i obawy
zebrałem kęs czerstwego chleba i łyk gorący
sławy
Promieniem światła nurzam ciało i czuję ból
i czuję radość
jakby coś w oczach zabolało to chwilą życie
się zachwiało
Zamieszczone
przy wierszu zdjęcie powstało w Bieszczadach, w 2000 roku. Zrobił mi je jeden z
kolegów. Z tamtej wycieczki przywiozłem wiersz „Jesteś”, dostępny na blogu tutaj. Ale to historia na całkiem inną opowieść.