Mam
na imię Adrian. W czasach, w których mi je nadano, było bardzo
mało popularne. Zresztą do dziś w kalendarzach pojawia się
niezmiernie rzadko. Pod datą 8 września, kiedy obchodzę dzień
imienin, nie wiedzieć czemu, widnieje jedynie jego żeński wariant
Adrianna, a o ile mnie gramatyczna intuicja nie myli, droga derywacji
jest odwrotna. To od męskiego imienia powstają odpowiedniki
żeńskie. Cóż, być może to jeszcze jeden z przejawów
emancypacji.
Pamiętam,
że w szkole podstawowej byłem jedynym Adrianem. Sytuacja zmieniła
się dopiero w liceum i na studiach, kiedy do grona znajomych
dołączyli także moi imiennicy. Skoro zatem jest to tak mało znane
imię, może warto wspomnieć parę słów o jego pochodzeniu i
cechach charakteru, przypisywanych osobie, która je nosi.
W
Słowniku
imion, pod
redakcją Jana Grzeni, czytamy, że imię Adrian wywodzi się z
łaciny. Przydomek Hadrianus,
utworzony
był od nazwy starożytnego miasta Hadria
(lub
Adria)
i oznaczał kogoś, kto z niego pochodził. W dawnych polskich
dokumentach pojawia się w 1225 roku, właśnie w łacińskiej
formie: Adrianus.
Nosił je cesarz rzymski Hadrian, a nawet sześciu papieży. Jak więc
widać, imię to o iście cesarskim rodowodzie implikuje dynamiczną
osobowość jego nosiciela i wrodzone zdolności przywódcze, a także
odwagę, intuicję, systematyczność i chęć niesienia pomocy
innym.
Warto
też wspomnieć, że św. Adrian czczony był w średniowiecznej
Francji jako patron od nagłej śmierci. Jeśli zaś mowa o świętych,
to z kolei moje drugie, nadanie mi podczas chrztu, imię jest
imieniem jednego z Ewangelistów – św. Łukasza. Przyznam jednak,
że bardziej wolę pierwsze, za drugim imieniem nie przepadam i
używam go jedynie w bardzo oficjalnych dokumentach.
Gdybym
sam miał sobie nadać imię, zresztą skorzystałem z tego
przywileju podczas wyboru imienia w sakramencie bierzmowania,
ochrzciłbym się imieniem mojego ulubionego świętego – Antoniego
z Padwy, który czczony jest w Polsce, jako święty, pozwalający
odnaleźć zagubione rzeczy. Poświęciłem mu jeden ze swoich
wierszy - „Święty Antoni”, wydany w antologii „Nowa Teoria
Literatury Użytkowej” i zamieszczony na tym blogu. To taka moja
poetycka modlitwa, żebym się nigdy nie pogubił...
Źródło:
CV, Radom 2011.