Niebawem ostatki. Przed nami bale andrzejkowe. Przy tej okazji zamieszczam na blogu kolejny fragment mojego monodramu „Bal”: Karolcia, patrząc na zegarek: Jejku, ale się rozmarzyłam… Już 18.00. Nie no spóźnię się, na pewno się spóźnię. Jak nic. po chwili namysłu: Skoro jest 18.00, bal zaczyna się o 20.00, a to oznacza, że zanim podadzą pierwszy ciepły posiłek będzie przed 22.00. A ja już zgłodniałam. Trzeba coś zjeść. przechodzi do kuchni, na stole widzi kartkę, podnosi i czyta: ,,Karolinko, zrób proszę jakieś zakupy. Przepraszam, nie zdążyłam nic kupić przed pracą. Aha, zapłać ze swojej tygodniówki, oddam Ci. Dziś znów wrócę późno. Buziaki. Mama". zła: No jasne. Lodówka pusta, a ja nie mam teraz czasu na zakupy. Pewnie mama nie pamięta nawet, że mam dzisiaj Studniówkę. dostrzega ostatni leżący jogurt, jedząc, poważnie: Tak naprawdę żal mi jej… Została z tym wszystkim sama… Tata odszedł od nas, gdy byłam jeszcze bar...
literacki blog Adriana Szarego