Przejdź do głównej zawartości

Być w tym wszystkim człowiekiem

 

Być w tym wszystkim człowiekiem”

Rozmowę przeprowadziła Joanna Tuźnik

Foto: Paulina Krajewska

 


 


Adrian Szary – radomianin, polonista, poeta, prozaik, autor dwudziestu książek indywidualnych, redaktor piętnastu antologii, pomysłodawca sześciu audiobooków, nauczyciel szkolny i akademicki. Mieszka w Radomiu.

Dziękuję bardzo za Twoją chęć rozmowy i poświęcony czas.


Czy będąc małym chłopcem, myślałeś o pisaniu utworów? Czy może Twoją głowę zaprzątały inne rzeczy?

- Szczerze mówiąc nie pamiętam już jakie rzeczy zaprzątały moją głowę, kiedy byłem bardzo małym chłopcem. Ale doskonale pamiętam swoje pierwsze wiersze napisane, gdy byłem już trochę starszy, w szkole podstawowej. To był 1993 rok. Miałem dziesięć lat i do szkolnej gablotki napisałem wiersz „Polska”. Potem pod wpływem pocztówki od babci z sanatorium powstał wiersz „Iwonicz”. Ale wtedy nie myślałem jeszcze o tym, że kiedyś zawodowo będę się zajmował literaturą, jako nauczyciel szkolny i akademicki. I że poezja będzie moją pasją. W dzieciństwie chyba nie myśli się jakoś specjalnie o takich rzeczach.


Które książki i piosenki miały największy wpływ na Twoją twórczość?

- Dobre pytanie. Bo rzeczywiście zacząłem pisać pod wpływem książek i płyt. Na pewno „Akademia Pana Kleksa” Jana Brzechwy to był dla mnie przełom. To pod wpływem tej szkolnej lektury zacząłem pisać bajki. Jeszcze w szkole podstawowej. Pod koniec podstawówki przeczytałem też „Lalkę” Prusa. To jest w ogóle mój ukochany pisarz. No i uwielbiam „Cierpienia Młodego Wertera” Goethego. W liceum zachwyciło mnie „Wesele” Wyspiańskiego. W czołówce do płyty Studniówkowej grałem Poetę z „Wesela” i recytowałem: „Taki mi się snuje dramat, groźny, szumny, posuwisty jak polonez, gdzieś z kazamat, jęki i zgrzyt, i wichrów świsty...” (cytuję z pamięci). Do dziś mi przypomina tę sytuację realizator dźwięku z „Łaźni” Marek Kotlimowski, bo pamięta mnie z tej realizacji. A piosenki Grechuty, Turnaua, Bajora. Z dwoma ostatnimi panami udało mi się spotkać wiele lat później. Z panem Grzegorzem korespondujemy do dzisiaj. A konkretne utwory? Na przykład mój pierwszy opublikowany wiersz „Bez odpowiedzi” w antologii „Poezja Młodych Województwa Radomskiego”, wydanej przez Związek Literatów Polskich oddział w Radomiu, pod redakcją pani Jadwigi Góźdź, dwadzieścia pięć lat temu, inspirowany jest piosenką Marka Grechuty „Korowód”. A mój wiersz „Credo” utworem Johna Lenonna „God”. To inspiracje muzyczne, które pamiętam. Także z dzieciństwa.


Czy na przestrzeni tylu lat Twojej twórczości, doszły do grupy inspiracji muzycznych jeszcze inne utwory - „młodsze”, które również znaczącą wpłynęły na Ciebie?

- Z młodszych myślę, że twórczość Artura Rojka, grupy „Świetliki”. Piosenki Jacka Cygana, chociażby napisane dla Ryszarda Rynkowskiego. Ostatnio wróciłem do tej twórczości. Chyba tyle...


Mimo swojego młodego wieku, masz na swoim koncie dużo publikacji. Czy liczyłeś ile ich jest? Czy wszystkie spełniły Twoje oczekiwania?

- Rzeczywiście nazbierało się tego sporo. Złośliwi powiedzą pewnie, że za dużo. Wydałem dwadzieścia książek indywidualnych, głównie książki poetyckie, ale też bajki, opowiadania, powieści, teksty piosenek, monodram, artykuły, felietony, zapiski blogowe, recenzje. Sporo tego. Zredagowałem też piętnaście antologii i byłem pomysłodawcą pięciu audiobooków. Obecnie powstaje szósty. A mam już propozycję kolejnego. Lubię tę formę. Oczywiście brałem też udział w kilku innych projektach. Redagowałem kilka innych almanachów, roczników. Konsultowałem kilka książek literacko. Publikowałem w antologiach, czasopismach, na portalach. Tak, wszystkie te publikacje spełniły moje oczekiwania. Czuję się spełniony. Chyba nie mam już jakiś większych wydawniczych marzeń. Może jakaś książka naukowa. Może jakaś grubsza powieść dla dorosłych. Może rodzaj powieści autobiograficznej. Choć moje książki dla dzieci i zapiski blogowe mają takie właśnie biograficzne cechy.


Co według Ciebie jest najważniejsze w pisaniu?

- Autentyczne emocje. Zauroczenie. Rozczarowanie. Radość. Smutek. Najbardziej lubię te swoje wiersze, które pozwalają mi wrócić do tych emocji, które pisząc czułem. Radość. Smutek. Częściej smutek.


Zwykle chętniej się wraca do chwil, które wywoływały radość. Dlaczego w Twoim przypadku jednak jest to smutek?

- Nie wiem. Może to ze względu na nazwisko (śmiech). Lepiej mi się pisze w smutku. Te wiersze są ciekawsze. Cieszą się lepszą recepcją.


Czy zdarza Ci się robić błędy ortograficzne?

- Oczywiście. Choć bardzo się staram, by było ich jak najmniej. Czasem miewam rozterki interpunkcyjne. Na szczęście moja żona, też polonistka, jest świetna w interpunkcji, więc zawsze mogę zasięgnąć jej porady.


Na co dzień pracujesz z uczniami i studentami. Jakie błędy językowe pojawiają się najczęściej wśród nich?

- Najczęstsze błędy to te stylistyczne. Uczniowie i studenci piszą tak jak mówią. Czasem bardzo kolokwialnie. Jednak odmianę ustną języka należy różnicować od pisanej.


Czy uważasz, że powinno się krytykować utwory czy lepiej przemilczeć uwagi, żeby nie zniechęcić twórcy?

- Kiedyś uważałem, że dla dobra tekstu i twórcy warto krytykować. Dziś, gdy każdy w internecie krytykuje, ocenia, czasem myślę, że warto pewne uwagi przemilczeć, zachować dla siebie.


Niektórzy mówią, że pisania nie da się nauczyć tylko trzeba „mieć to w genach”. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

- Myślę, że pisania można się nauczyć. Pewnych reguł, zasad. Jak pisać. Jak nie pisać. Reszta to kwestia talentu i ciężkiej, systematycznej pracy. Gdy się połączy te składniki prędzej czy później przyjdzie sukces.


Jesteś wykładowcą akademickim, nauczycielem w liceum oraz nadzorujesz Grupę Literacką „Tygiel” w Radomiu i Erato w Kozienicach, a ostatnio zawitałeś także do przedszkola. Można powiedzieć, że docierasz do każdej grupy wiekowej. Jaką wiedzę chcesz przekazać ludziom, czego nauczyć?

- Na każdym etapie tego samego. Bycia człowiekiem. I realizowania swoich pasji.


Co według Ciebie oznacza „bycie człowiekiem”?

- Odrobina dobrego serca, empatii, dobrej woli. To jest dla mnie człowieczeństwo. Myślę, że warto o nim pamiętać w pracy, w związku, w pasji, w przyjaźni...


Prowadzisz blog literacki "Szarówki", w którym opisujesz wydarzenia oraz zamieszczasz swoją twórczość. Jak w Twoim przypadku wygląda tworzenie wiersza? Czy wierzysz w istnienie weny?

- Chyba tak. Są dni, miesiące, że poza blogową relacją nie jestem w stanie napisać żadnego wiersza, bajki, opowiadania. Są też i takie, kiedy siadam do komputera i powstaje tekst. Wtedy chyba faktycznie przychodzi wena (śmiech).


Tworzenie których wierszy przychodzi Ci najłatwiej - dla dorosłych i młodzieży czy dla dzieci?

- Łatwiej mi się pisze dla dorosłych. Choć lubię pisać też dla dzieci. Spotkania z dziecięcymi czytelnikami mają fajną energię. Zresztą każde spotkanie autorskie jest ciekawe. Czy to z dziećmi, czy dorosłymi. Widać emocje, reakcje na tekst. To dla autora jest ważne.

W czym przejawia się ta energia płynąca od dzieci? Jak wyglądają spotkania z nimi?

- Nie wiem. Trudno to zdefiniować. Ale wieczory literackie, spotkania autorskie z dziećmi, z dorosłymi dają takiego powera. To chyba jeden z takich momentów, w którym uświadamiasz sobie, że to, co robisz ma sens.


Skąd czerpiesz pomysły na bajki? Jak one powstają?

- Z życia. Cykl o Majce powstał z myślą o zaprzyjaźnionej z moją rodziną Mai. Maja urosła. Został wujek Boczek. Jeden z bohaterów trylogii. Niedawno pojawiła się propozycja audiobooka na podstawie trylogii o tych moich bohaterach. Czy dojdzie do skutku? Who knows? Zobaczymy.


Jesteś autorem wielu piosenek. Jak rozpoczęła się ta przygoda?

- Podobnie jak pisanie wierszy, bajek i prozy jeszcze w szkole podstawowej. Moi koledzy w osiedlowym klubie mieli próby zespołu rapowego. I kiedyś poprosili mnie o tekst utworu. Tak to się chyba zaczęło. Potem założyliśmy z robiącym dziś karierę Łukaszem Jakóbiakiem, z którym chodziłem do jednej klasy zespół. Pisaliśmy muzykę, słowa. Nagrywaliśmy piosenki. Również w radomskim radiu. Graliśmy koncerty. Śpiewaliśmy. A w liceum porzuciłem śpiew i komponowanie. Zostałem przy tekstach. Muzykę komponowali: Michalina Malczewska i Krzysztof Pszczoła. Na studiach Jakub Kwintal. Ostatnie lata to moja współpraca głównie z Rafałem Błędowskim i grupą „Kliper”. Wydałem całkiem niedawno książkę z tekstami piosenek „Do Muzy(ki)”.


Dlaczego porzuciłeś śpiew i komponowanie?

- Bo porzuciłem grę na pianinie. Moje kompozycje nie były zresztą jakoś bardzo ambitne. Powstawały głównie na pierwszych wówczas programach komputerowych. Mój głos, zwłaszcza po mutacji też przestał nadawać się do śpiewu. Zostałem przy tekstach. Ale czuję w sobie muzykę. Dużo jej słucham. Nie umiem jednak jakoś sensownie wydobyć jej z siebie w komponowaniu, śpiewie, tańcu. Jedynie w poezji. Tam też przecież liczy się rytm. No i w tekstach piosenek.


Prowadzisz w Radiu Plus Radom audycję zatytułowaną „Szara strefa poezji”, w której przedstawione są co poniedziałek utwory różnych twórców. Skąd pomysł na taką formę?

- Pomysł audycji z poezją narodził się u mnie już dawno. Aż wreszcie odważyłem się go zaproponować. Wybrałem „Radio Plus Radom”. Wybór był oczywisty. W murach tego radia nagrywałem audycje, również ze swoimi wierszami, już w latach 1996-2001. Wróciłem więc niejako po dwudziestu latach. Ówczesny Szef radia ks. Jacek Wieczorek zgodził się od razu. Pomysł spodobał się też Eli Warchoł. I cała ekipa radia przyjęła go bardzo ciepło. Madzia Gliszczyńska, Monika Nowakowska, Sylwia Pysiak, Wojtek Sałek. Audycje nagrywa Robert Kłos, a publikuje w mediach Madzia Król. Trochę się bałem, że program zejdzie z ramówki, kiedy zmienił się Szef radia. Ale ks. Stanisław Piekielnik zostawił „Szarą strefę”, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Fajnie mieć swoje pięć minut na antenie. Radio ma swoją magię.


Co najbardziej cię pociąga w tych audycjach?

- To, że mogę sam wybrać autora i wiersze. Promować innych. Pokazać zdolnych ludzi.


Jesteś prowadzącym program Ludzie-Pasje-Sukcesy, w którym są przedstawiane osiągnięcia poszczególnych osób. Jak powstaje każdy z odcinków? Czy zdarza się, że trzeba "wyciąć" jakiś fragment rozmowy?

- Tak, któregoś dnia zadzwonił do mnie dziennikarz Adam Dziedzic – redaktor naczelny portalu www.obiektywnie.info.pl i telewizji „ObiektywnieTV” z propozycją, czy nie chciałbym poprowadzić u niego cyklu programów kulturalnych. Zgodziłem się. Nie sądziłem jednak, że nagramy aż tyle odcinków. Ponad 40. Każdy odcinek jest inny. To zależy od gościa. Miejsca, w którym nagrywamy. Rozmów staramy się nie „ciąć”. Nagrywamy całość. Jak leci. Ani ja, ani goście nie widzą odcinka przed emisją. To kwestia zaufania do Adama.


Gdzie zwykle nagrywacie? Jakie są kryteria według których wybieracie gości do programu?

- Zwykle w Studiu „ObiektywnieTV”. Ale czasem zmianiamy lokal. Idziemy do przestrzeni naszego gościa. Szukamy ludzi z pasją. Ale też mniej znanych. Niekoniecznie tych, o których mówi cała Polska. No i związanych z regionem.


Czy zdarzyło się, że ktoś nie przyszedł na nagranie?

- Z umówionych z nami osób nie. Zdarzało się, że ktoś odmówił, przesuwał termin, wycofał się tuż po nagraniu. Ale to na szczęście zdarza się bardzo rzadko. Od pewnego czasu podpisujemy z naszymi gośćmi umowy. Raczej ludzie chętnie przyjmują nasze zaproszenie do udziału w programie.


Do audycji w Radiu Radom Plus wybierasz sam utwory i „działasz w pojedynkę” natomiast program Ludzie-Pasje-Sukcesy tworzysz z innymi osobami. Jakie są plusy pracy indywidualnej i współpracy, a jakie minusy bo te zapewne też są?

- Nie do końca działam w pojedynkę i w radiu, i tv. Jest ktoś kto to nagrywa. W radiu też czasem mam gości. Minusem jest to, że czasem goście nie mogą lub nie chcą przyjść, a plusem sytuacja, gdy przyjdą. Działać w pojedynkę chyba jednak łatwiej.


Czynnie uczestniczysz w tworzeniu strony Kozirynek.online. Na czym polega Twoja rola w tym przedsięwzięciu?

- Na „Kozirynek” zaprosił mnie przyjaciel ze studiów na lubelskiej polonistyce. Kuba Hapka. Początkowo publikowałem tam swoje wiersze. Potem bajki wspólnie z radomskim bajkopisarzem Wojtkiem Krupą w cyklu „Krupnik i szarynki, czyli bajkowe wieczorynki”. Następnie wymyśliłem sobie cykl felietonów o języku „Szarzyzna, czyli Szary i polszczyzna” i dział „Szare eminencje”, gdzie prezentuję sylwetki twórców poezji. A w ostatnich latach „obSZARY kultury”. Nazwę wymyśliła moja koleżanka Ewelina Mihułka. Tu odbyły się wywiady m.in. z Ernestem Bryllem, Józefem Baranem, Ulą Świerczyńską, Kasią Piszek czy Mary Rumi. Teraz przygotowuję wywiad z Jerzym Jarniewiczem.


Współpracujesz także z dwumiesięcznikiem Rycerz Młodych. Jakie artykuły piszesz?

- Do „RM” już od kilku lat nie piszę artykułów. Kiedyś były to szkice o poezji, opowiadania, felietony, moje wiersze. Teraz, jest to rubryka „Ry(cerskie)my”, gdzie prezentuję jeden nadesłany wiersz z moim komentarzem. Taka poczta poetycka.


W 2014 roku, mając zaledwie 31 lat, uzyskałeś stopień doktora, pisząc pracę doktorską „Aksjologia dla dużych i małych, czyli świat wartości w bajkach Leszka Kołakowskiego”. To ogromne osiągnięcie w tak młodym wieku. Co sprawiło Ci największą trudność w zdobyciu tego tytułu? Jakie były Twoje największe obawy?

- Studia doktoranckie zacząłem zaraz po studiach magisterskich na UMCSie. Promotorem mojego doktoratu, jak i pracy magisterskiej, a magisterkę pisałem z Pana Kleksa był prof. Ryszard Tokarski – radomianin. Pracę doktorską z bajek Kołakowskiego złożyłem w 2013 roku. Miałem więc jeszcze 30 lat. Tytuł nadano mi na dwa tygodnie przed 31 urodzinami. Najtrudniej było pogodzić pracę zawodową z pasją poetycką i pisaniem doktoratu. Pracowałem już wtedy w szkołach: radomski „Plastyk”, XII LO, „Kochanowski” i na uczelniach UMCS, KL UMCS i WSH w Radomiu. Prowadziłem warsztaty literackie w „Arce”. Obawa była chyba tylko jedna, że sobie nie poradzę i nie ukończę pisania pracy. Ale udało się. Niedługo po obronie zadzwonił do mnie prof. Dariusz Trześniowski, którego znałem z UMCSu w Lublinie, Dziekan WF-P UTH w Radomiu i zaproponował mi pracę u niego w Katedrze. Z radością ją przyjąłem i z UTH w Radomiu, związany jestem od 2014 roku.


Co napawa Cię największą dumą w dotychczasowych osiągnięciach?

- To, że moje nazwisko jest już kojarzone z poezją. Z czymś, co w sumie mało kogo dziś interesuje. A jednak wiele osób w naszym regionie wie, że jak Szary to poezja. To cieszy. Chyba pracowałem na to wiele lat. Świadomie lub mniej świadomie. Zawsze cieszy kolejna książka. I sukcesy moich podopiecznych: uczniów, studentów, poetów „Tygla” i „Erato”. Jestem też dumny, że już pięć lat opiekuję się Grupą „Erato” na 25 lat ich działań i że moje warsztaty w „Arce” i Grupa „Tygiel” przetrwały 15 lat.


Czy usłyszałeś kiedyś niepochlebne komentarze na temat Twojej twórczości?

- Zdarzało się. Choć nie tak często jak na dwadzieścia pięć lat, a w sumie prawie trzydzieści pisania. Częściej jednak niepochlebne komentarze dotyczą mojej osoby, a nie mojej twórczości.


Jak do Twojej twórczości odnosi się rodzina i znajomi?

- Raczej krytycznie. (Śmiech). Ale bywają momenty, że są chyba trochę dumni z moich osiągnięć. Czasem udaje mi się to usłyszeć od żony, moich rodziców, jej rodziców i rodzeństwa. No i od naszych przyjaciół.


Jeśli już znajdziesz chwilę po wytężonej pracy, na co najchętniej ją przeznaczasz?

- Na słuchanie muzyki. Muzyka jest moją pasją. Równie silną jak literatura. Każdą wolną chwilę staram się też spędzać z moją kochaną żoną Madzią. I naszą rodziną.


Twoje życie związane jest z Radomiem. Czy są miejsca w tym mieście, które szczególnie darzysz sympatią?

- Tak, całe moje życie to Radom. Z małą przerwą na studia w Lublinie. Poza miejscami pracy: VI LO, UTH, „Arka”, lubię instytucje kultury, w których czasem występuję: Biblioteka, Teatr, Łaźnia, Resursa. Niektóre dzielnice: XV-lecie, Wośniki, gdzie się wychowałem. No i restauracje. „Teatralna” to miejsce, gdzie czuję się wspaniale. Jak w domu. Pyszne jedzenie, cudowna obsługa i atmosfera. Polecam. Każdy poeta powinien mieć swoją restaurację. Ja mam „Teatralną”.


Jakie jest Twoje motto życiowe?

- Być w tym wszystkim człowiekiem. Cokolwiek to znaczy...


Dlatego bądźmy ludźmi codziennie, nie tylko od święta. Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów.

 

Rozmowa ukaże się w książce "Nieoczywista przynależność", wydawanej przez "Resursę Obywatelską" w wydawnictwie "Lucky".




Popularne posty z tego bloga

29. RKL - znamy werdykt

Miło nam poinformować, że znamy już werdykt 29. Regionalnego Konkursu Literackiego.      Na zdjęciu z Izabelą M. Krasińską. Fot. Adam Dziedzic   Oto laureaci w kategorii szkół podstawowych:   1 miejsce Natalia Kowalczyk , PSP nr 28 w Radomiu – “Być może”. 2 miejsce Martyna Napiórkowska , PSP nr 25 w Radomiu – “Pierścień obietnic”. 3 miejsce Klaudia Wesołowska , PSP nr 26 w Radomiu – “Uschnięte jezioro”. Wyróżnienie: Martyna Fituch , PSP nr 25 w Radomiu, “O psie, który wrócił do domu”.   Oto laureaci w kategorii szkoły ponadpodstawowe:   1 miejsce Anna Janusz , Plastyk, “Bezpański”. 2 miejsce Wiktoria Bujanowicz , Zespół Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego im. Władysława Stanisława Reymonta, “Bez tytułu”. 3 miejsce Zofia Spyra , Plastyk, “Berlin”. Wyróżnienie: Maksymilian Papiewski , KLO,   “Róż Elafonisii”.   Na konkurs wpłynęło 14 prac prozatorskich. Oceniała je pisarka Izabela M. Krasińska. Wręczenie nagród odbędzie się 29 listopada o godzinie 17.30

30. RKL rozstrzygnięty

  Z radością podajemy nazwiska laureatów 30. Regionalnego Konkursu Literackiego.      Kategoria dorośli: I Nagroda Halina Markowska Budniak II Nagr oda Stanisław Wicher III Nagroda Jelena Jasek Wyróżnienia: Magdalena Krzesicka Janina Malicka Eliza Mikulska Kategoria dzieci i młodzież:   I Nagroda Antoinette Malczewski Zespół Szkół Plastycznych w Radomiu II Nagroda Wiktor Skrzypczak VI LO w Radomiu III Nagroda Magdalena Ośka PSP 26 w Radomiu Wyróżnienie: Franciszek Karkosa PSP 34 w Radomiu Adam Matysiak VI LO w Radomiu Liliana Suwała Zespół Szkół Plastycznych w Radomiu   Prace oceniało Jury w składzie:   Iwona Bitner - poetka Grupy Poetyckiej "Erato" z Kozienickiego Domu Kultury im. Bogusława Klimczuka; Ewelina Duchnik - poetka Grupy Literackiej "Tygiel" z "Centrum Arka" w Radomiu; Adrian Szary - poeta, opiekun Grup: "Tygiel" i "Erato", sekretarz.   Gratulujemy laureatom i opiekunom. Dziękujemy wszystkim uc

X edycja konkursu "O laur Kochanowskiego" - werdykt

Dziś rozstrzygnęliśmy X edycję konkursu "O laur Kochanowskiego", organizowanego przez VI Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Jury w składzie: pani Łucja Banaszkiewicz - polonistka, wicedyrektor VI LO - przewodnicząca; pani Elżbieta Górecka - polonistka, nauczycielka filozofii w VI LO - członek komisji; pan Adrian Szary - polonista VI LO, poeta - sekretarz,   Rys. Olga Stodulska - absolwentka VI LO w Radomiu przyznało następujące nagrody i wyróżnienia: I Nagroda - "Laur Kochanowskiego" - Anna Włoskowicz PSP nr 11 w Radomiu II Nagroda - Anna Hermanowicz - Zespół Szkół Plastycznych im. Józefa Brandta w Radomiu III Nagroda - Viktor Velykyi - Zespół Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego im. Władysława Stanisława Reymonta w Radomiu Wyróżnienia: Maja Gajewska PSP nr 26 w Radomiu Julia Król - Zespół Szkół Plastycznych im. Józefa Brandta w Radomiu Hanna Czarnota  PSP nr 26 w Radomiu   Dziękujemy wszystkim uczestnikom i opie