Tytuł tego wpisu zapożyczyłem z pieśni do słów Tadeusza Nowaka, śpiewanej niegdyś przez Marka Grechutę. A do samego postu zachęcił mnie blogowy wpis Leszka Żulińskiego, który napisał niedawno o towarzyszących mu „braciach mniejszych”, czyli zwierzakach.
Otóż, kiedy myślę o swoim dzieciństwie przychodzi mi na myśl właśnie ta fraza: „Dzieciństwo moje szło przez pola z psem...” Lata dzieciństwa spędziłem bowiem na radomskim osiedlu Wośniki. To tutaj chodziłem do Publicznej Szkoły Podstawowej nr 26, tu w kościele pw. Bożej Opatrzności przyjąłem kolejne sakramenty: Pierwszej Komunii Świętej, Bierzmowania, a później także Małżeństwa. Zresztą wiele lat byłem lektorem w tej parafii.
![]() |
ja z Atosem |
Od początku lat 90-tych dwudziestego wieku, do początków dwudziestego pierwszego towarzyszył mi psiak - piękny bokser o imieniu Atos, którego jako jedynakowi sprezentowali mi rodzice, bym nie czuł się za bardzo samotny. I rzeczywiście Atos towarzyszył mi ponad dziesięć lat, co w wypadku dziecka jest naprawdę sporym okresem. Chodził ze mną na spacery, pierwsze randki. Jego nagłe odejście na chorobę nowotworową było naprawdę olbrzymim ciosem, choć miałem już wówczas osiemnaście lat.
Potem opuściłem rodzinne miasto i wyjechałem na studia do Lublina. Po powrocie, podjąłem pracę, poznałem moją żonę i gdy tuż po ślubie zamieszkaliśmy u teściów - przybłąkał się do nas kundelek, którego bardzo wdzięcznie, chyba młodsza siostra żony, nazwała Chipsem. Chips był z nami wiele lat. Dziwaczny i poczciwy był to psiak. Wymykał się za nami, gdy szliśmy do kościoła. Stawał przed świątynią i czekał. Odszedł niedługo po śmierci teścia – swojego ulubionego pana.
![]() |
ja i Atos |
Teraz nasze nowe warunki lokalowe, nie pozwalają za bardzo na zwierzaka, a i przywiązania do nowego członka rodziny chyba trochę się z żoną boimy. Jedynymi więc zwierzakami w rodzinie są póki co kot Mieczysław u naszych siostrzeńców i chomik Homer (ciekawa zbitka ortograficzna) u siostrzenicy.
W moich tekstach również pojawiają się zwierzaki. W bajkach te nieco bardziej egzotyczne: kakadu, emu, hiena, ale w wierszach już głównie psiaki: „Wiersz przypadkowy” (z tomu „Wianek z myśli”), „Radom” (z tomu „CV”) i „Coś o psie” (z tomu „Sylwa”). O kotach piszę rzadziej. Trochę się ich boję, trochę mniej im ufam, ale znajdziecie je na przykład w moim wierszu „Kototok” (z tomu „Horoskopy”). Tak czy inaczej dobrze, że towarzyszą nam zwierzęta. Uczą nas wrażliwości, miłości, troski. Inspirują. Jesteśmy przecież częścią natury i powinniśmy żyć wszyscy w wielkiej symbiozie, tej wspólnej, ziemskiej rodziny.