O pisaniu i warsztatach
literackich rozmawiam z Karoliną Tkaczyk. Poniżej publikuję pierwszą cześć naszej rozmowy.
Kto może zostać
pisarzem / poetą?
Myślę, że każdy. To kwestia oczytania, opanowania warsztatu i
pracy, pracy, jeszcze raz pracy.
Oczywiście nie każdy, kto napisze wiersz czy opowiadanie, wyda tomik czy
powieść, będzie twórcą na miarę Zbigniewa Herberta czy Tadeusza Różewicza. Do
tego potrzebna jest jeszcze jakaś „iskra Boża”. Coś, co nazywamy talentem.
Każdy z nas przecież pisze, już od szkoły podstawowej: wypracowania,
opowiadania, niektórzy dzienniki i pamiętniki. Wiele osób pisze wiersze.
Zwłaszcza, gdy się zakocha (śmiech). Niektórym z czasem to mija. I pisanie, i
zakochanie (śmiech). Innym zostaje. Może po prostu nigdy nie dorastają. Smutne
jest to, że dziś każdy chce zaistnieć. Wydanie książki jest bardzo proste.
Wystarczy mieć pieniądze. Internet przyjmie wszystko. Coraz częściej więc
piszemy, wydajemy. A coraz mniej czytamy. A to niestety słychać w poziomie
tekstów.
Czy można nauczyć się
pisania?
Oczywiście.
Wiele spraw warsztatowych można wypracować. Na przykład jednakowa liczba sylab
w rymowanych wierszach, rozłożenie akcentów, unikanie ogranych metafor, rymów
częstochowskich. To wszystko jest do wyćwiczenia. Oczytanie też wpływa na nasz
zasób słownictwa, podsuwa pewne pomysły, rozwiązania kompozycyjne. Temu
wszystkiemu służą różnego typu warsztaty literackie. Prowadzę takie w Radomiu
od 2008 roku. Początkowo skierowane były do dzieci i młodzieży. Grupa dziecięca
szybko się wykruszyła. Dołączyli studenci i w ostatnim czasie seniorzy.
Niestety zainteresowanie tego typu spotkaniami jest coraz mniejsze. Szkoda, bo
wiele umiejętności pisarskich przydaje się w codziennym życiu, chociażby w
szkole, na studiach, w pracy. Ale to
chyba znak naszych czasów. Chyba coraz mniej potrzebujemy intelektualnych
rozrywek. Jest jednak jeszcze niewielka grupa pasjonatów, którzy czytają
poezję, chodzą na wieczory i warsztaty literackie, sami próbują pisać.
Jak zaczęła się pańska
przygoda z poezją?
Bardzo
prozaicznie. Od czytania właśnie. W dzieciństwie byłem zafascynowany poezją
romantyków: Mickiewicza, Słowackiego, Norwida. Już w szkole podstawowej
przeczytałem „Lalkę” Prusa. Byłem pod wielkim wrażeniem. Dużo też słuchałem
poezji śpiewanej Michała Bajora, Marka Grechuty i Grzegorza Turnaua. Z panem
Michałem Bajorem spotkałem się po latach na konkursie literackim. Podobnie z
panem Grzegorzem Turnauem, z którym koresponduję już od ładnych paru lat. I tak
zacząłem pisać. Początkowo wiersze okolicznościowe patriotyczne i religijne.
Czytałem je na szkolnych akademiach, publikowałem w szkolnych gazetkach. Wiele
z tych tekstów weszło do mojego debiutanckiego tomiku „Wianek z myśli”,
wydanego pod koniec studiów. Potem przyszła fascynacja Brzechwą i zacząłem
pisać bajki. Wydałem je dopiero dwanaście lat później w zbiorze „Szarówki”. To
właśnie bajkami debiutowałem w `97 roku na antenie radomskiego radia. Pomagał
mi wówczas prezentować tę twórczość m.in. kolega ze szkolnej ławki Łukasz
Jakóbiak, znany dziś z programu „20m2 Łukasza”. Mało kto dziś pewnie pamięta,
że w podstawówce założyliśmy z Łukaszem zespół muzyczny, w którym sami
pisaliśmy teksty, komponowaliśmy muzykę i śpiewaliśmy. Zachowało się kilka
nagrań z tego okresu. Również radiowych. Potem moja mama usłyszała o naborze na
warsztaty literackie. Trafiłem na nie i zacząłem publikować swoje wiersze w
antologiach, występować na wieczorach literackich i wysyłać swoje prace na
konkurs. W liceum odebrałem nagrodę z rąk wnuka Marii Konopnickiej – pana Jana
Bieleckiego i z rąk poety o. Wacława Oszajcy. Na studiach mój wiersz został
wyróżniony przez pana Jacka Dehnela. To był też okres publikacji moich wierszy
w wielu zagranicznych i polskich czasopismach, najpierw studenckich później
literackich. Pod koniec studiów polonistycznych wydałem pierwszy tomik. Potem
drugi, po latach trzeci. I tak to się zaczęło. Dziś mam na swoim koncie siedem
tomików.
![]() |
Na zdjęciu z Karoliną Tkaczyk w RKŚTiG- "Łaźnia" fot. P. Florczyk |
Czy ma pan kogoś, komu jako pierwszemu pokazuje pan gotowy utwór?
Początkowo byli to rodzice. Od kilkunastu lat jest to żona. Czasem
pokazuję swoje teksty przyjaciołom. Również uczestnikom moich warsztatów. Ale
dość niechętnie pokazuję wiersze najbliższym zanim ukażą się drukiem. Wolę,
żeby je później sami przeczytali w gazecie, tomiku, na blogu, usłyszeli jako
piosenkę, bo piosenki piszę także od kilkunastu lat. Początkowo komponowali do
nich muzykę Krzysztof Pszczoła i Michalina Malczewska. Jeździliśmy na konkursy
piosenki, oczywiście wygrywając. Potem pisałem dla Jakuba Kwintala. W „Radiu
Plus” nagraliśmy płytę „Kiedy zasiadam do pianina”. Teraz do moich wierszy
komponują Rafał Błędowski z grupy „Kliper” i Wiola Fijałkowska z „Guzowianek”.
Nagraliśmy nawet jeden kawałek z panem Jackiem Telusem. Jest dostępny na
youtubie.
Nie tylko wydaje pan swoje utwory w
formie tomików, ale publikuje pan także w Internecie. Dlaczego?
To kolejny znak naszych czasów. Szukanie nowych
dróg dotarcia do odbiorców. Od prawie dziesięciu lat prowadzę swoją stronę
internetową, a od pięciu literacki blog. To daje sporo możliwości. Przez wiele
czasopism, portali literackich, wydawnictw, instytucji kultury i czytelników
zostałem odnaleziony i zaproszony do współpracy właśnie tą drogą.
Jaka jest pana zdaniem przyszłość
książki drukowanej? Czytelników coraz mniej, a i książki zastępują ebooki
i audiobooki.
Rzeczywiście szaro to widzę (śmiech). Choć
jestem zwolennikiem tradycyjnej książki, myślę, że wyprą ją ebooki i
audiobooki. Koszt wydania książki jest wciąż bardzo duży. Wiele wydawnictw
pisze wprost: „poezji nie wydajemy”. Książki słabo się sprzedają, a wydanie
ebooka czy audiobooka niweluje koszty. To też kolejne ścieżki do nowych
odbiorców i podążanie za nowymi technologiami. W dziesięć lat od pierwszego
tomiku wydałem audiobooka z wyborem moich wierszy. Koszty prawie żadne, a wielu
znajomych chętniej wrzuca płytę w radio samochodu i słucha interpretacji moich
wierszy niż musiałoby wziąć książkę do ręki. Przy okazji audiobooka powstał też
klip do jednego z moich wierszy. Nagrał go Rafał Sadowski.