*
* *
Wczoraj
ze szkoły odebrała mnie ciocia Karolina:
-
Cześć, wsiadaj szybko Majka, musimy jeszcze jechać do cioci Kasi, a potem
jestem umówiona z ciocią Ulą – powiedziała, gdy wsiadałam do samochodu.
- A
po co musimy jechać do cioci Kasi? Jakiej cioci Kasi? – zapytałam zdziwiona.
-
Oj, tej z pielgrzymki. Ciocia chciała pożyczyć sobie ode mnie czarną sukienkę.
A potem zawiozę cię do babci Wandy i dziadka Sławka – wyjaśniła.
- O,
super. Może ugotujemy coś z dziadkiem – zagadnęłam.
- No
może ugotujecie – przytaknęła ciocia Karolcia i uśmiechnęła się.
Dojechałyśmy
do domu cioci Kasi. Ciocia stała i czekała już na nas przed drzwiami. Myślałam,
że chociaż na chwilę wejdziemy do środka, ale ciocia Karolcia jak zawsze bardzo
się spieszyła (…) Karolina podała sukienkę, a ja pomachałam cioci Kasi i
przesłałam całusa.
Kiedy
Kara wróciła do samochodu spytałam:
- Co
u cioci Kasi?
- A
dobrze – odpowiedziała. Też ma teraz dużo pracy. Studia, praktyki, a na dodatek
robi prawo jazdy.
-
Prawo jazdy? – zdziwiłam się.
- Tak,
taki egzamin, by móc potem prowadzić samochód. Ja też musiałam taki zdać i
twoja mama, i tata…
-
Czy to trudny egzamin?
-
Pewnie, bardzo trudny. Składa się z teorii i praktyki.
Patrzyłam
na ciocię z jaką lekkością prowadzi samochód i byłam z niej dumna. Jest bardzo
zaradna. Postanowiłam sobie, że jak dorosnę to też zdam taki egzamin na prawo
jazdy i też będę jeździć takim samochodem jak ciocia. I naturalnie też będę
aktorką.
![]() |
Rys. Olga Stodulska |
Wreszcie dotarłyśmy do domu moich
dziadków. Wysiadłam szczęśliwa z samochodu, a ciocia przywitała się z babcią
Wandą:
-
Dzień dobry! Przywiozłam państwu, Majeczkę.
-
Dzień dobry! Dziękujemy. Odwieziemy ją wieczorem do domu. A może wejdziesz na
herbatkę, Karolinko?
-
Nie, dziękuję ślicznie, ale bardzo się spieszę, bo jestem jeszcze umówiona.
Może następnym razem (…)
Nagle
samochód cioci Karoliny zaczął warczeć, charczeć, rzęzić… Zdziwiona ciocia
próbowała odpalić go kilka razy, ale za każdym razem bezskutecznie. Widząc to z
babcią Wandą, zawołałyśmy dziadka Sławka.
-
Dzień dobry, co się stało? – zapytał poważnie dziadek.
-
Dzień dobry, no właśnie nie wiem. Nie mogę odpalić samochodu. Nie wiem co się
stało – odpowiedziała zmartwiona ciocia Karolcia.
-Nie
martw się, ja zaraz zadzwonię po znajomego mechanika – pocieszał dziadek.
Ciocia
zostawiła więc samochód przed domem dziadków, a sama w tym czasie zadzwoniła po
ciocię Ulę:
-
Hej Ula, przyjedź po mnie proszę. Coś się stało z moim samochodem, tak, że już
mi nawet święty Krzysztof nie pomoże… Nie mogę go zapalić, jestem już
spóźniona, nie zdążę do ciebie na czas.
Wkrótce
potem przyjechała ciocia Ula i zabrała ciocię Karolcię, a my z dziadkiem
Sławkiem i babcią Wandą zrobiliśmy pyszną sałatkę grecką. W zasadzie to ja sama
zrobiłam. Bez trudu pokroiłam wszystkie składniki i dodałam taki specjalny sos,
od którego pochodzi nazwa sałatki.
W
tym czasie przyjechał mechanik, zamówiony przez dziadka i po niecałej godzinie
naprawił samochód cioci Karolci. Wieczorem dziadek odwiózł mnie do domu. Gdy
jechaliśmy, zagadnęłam go:
-
Dziadku, kim jest święty Krzysztof? Świętego Franciszka – patrona ekologów już
znam, świętego Antoniego od rzeczy zgubionych także, ale o świętym Krzysztofie
jeszcze nie słyszałam. Wspomniała dziś o nim ciocia Karolcia, ale nie zdążyłam
jej zapytać, bo była bardzo zdenerwowana i bardzo się spieszyła.
-
Święty Krzysztof to patron kierowców i podróżnych. Wielu kierowców ma w swoim
samochodzie jego wizerunek, ja także – powiedział dziadek i wskazał mi obrazek
świętego Krzysztofa, wiszący ponad skrzynią biegów. Święty Krzysztof chroni
podróżujących przed wypadkami.
-
Czyli z nim możemy jechać bezpiecznie? – zapytałam.
- Tak
– odpowiedział dziadek uśmiechając się.
I
rzeczywiście bezpiecznie wróciliśmy do domu, w którym czekali już na mnie
rodzice i siostra (…)
Pomyślałam,
że wiele się dziś nauczyłam o samochodach, prawie jazdy i świętym Krzysztofie –
patronie kierowców. Pomyślałam, że kupię na imieniny cioci Karolinie wizerunek
świętego Krzysztofa. Niech go sobie zamontuje w samochodzie. Może dlatego się
zepsuł, że nie miała w nim tego obrazka? Albo kupię jej breloczek z podobizną
tego świętego. I umyję jej samochód. Zrobię dobry uczynek, przyda się na
religię (…) Z tą myślą zasnęłam…
Śniło
mi się, że jestem dorosła. Obchodzę imieniny z rodziną i przyjaciółmi. Jestem
znaną, podziwianą aktorką, występuję w teatrze, koleżanki pożyczają ode mnie
sukienki, a ja mam prawo jazdy i jeżdżę pięknym samochodem, a przy kluczach mam
piękny, duży breloczek z wizerunkiem świętego Krzysztofa…
Nagle
widzę ciocię Karolcię, która mówi coś do mnie coraz głośniej i głośniej:
- Maja!
Majka! Wstawaj, już siódma! Spóźnisz się
do szkoły!
Otwieram
oczy, a nade mną rzeczywiście stoi ciocia Kara.
- Wstawaj, przyjechałam zawieźć cię do szkoły…
-
Jejciu, miałam taki piękny sen.
-
Chodź, zjemy razem śniadanie, opowiesz mi, a potem cię podwiozę.
(Fragment książki Majka, Franek ekolog i Krzyś podróżnik, Radom
2017)