Wczoraj, 8 października 2021 roku, odeszła moja ukochana babcia Basia. Urodziła się 24 sierpnia 1930 roku w Warszawie. Jej tata zginął w Powstaniu Warszawskim, mając zaledwie 36 lat. Babcia z mamą i bratem, po wojnie, trafiła do Radomia. Wiele lat pracowała w "Radomskiej Wytwórni Telefonów". W dzieciństwie odwiedzałem ją często w pracy. Zamieszkała na XV-leciu. Tu przyszło na świat jej troje dzieci. W tym moja mama, która zaraz po ślubie zamieszkała z mężem i ze mną - właśnie u babci. I tam spędziłem pierwsze lata życia.
Gdy byłem małym chłopczykiem, za zgodą babci, zwracałem się do niej - nie wiem czemu - po imieniu – Basiu. Kiedyś pani na przystanku autobusowym zwróciła mi uwagę, czemu tak nieładnie zwracam się do swojej babci. I od tej pory mówiłem do niej pani Basiu. I tak, trochę żartobliwie, zostało już do końca. Każdą wolną chwilę starałem się spędzać u babci. Wczoraj, po pracy, też byłem u niej. To było nasze ostatnie spotkanie.
Jako licealista świadomie wybrałem Liceum im. Marii Konopnickiej, które mieściło się blisko domu babci. To było jedno z kryteriów. Takie dobre jak każde inne. A potem podjąłem współpracę z "Arką" na Chrobrego. Też blisko babci. Babcia oczywiście śledziła moje literackie poczynania. Publikacje, wywiady. Chodziła na moje spotkania autorskie. Ostatni raz była chyba na premierze mojego monodramu "Bal" w radomskim teatrze. Był rok 2013. Miała już wtedy 83 lata. Była jeszcze w niezłej formie. Potem forma zaczęła się pogarszać.
Na studiach babcia pomagała mi znaleźć lektury, wymagane na polonistyce, pisała do mnie listy, a nawet odwiedziła mnie w Lublinie. Kiedy po studiach wróciłem do Radomia, zamieszkałem właśnie u niej. I to do niej na randki "zrywaliśmy się" z moją obecną żoną Madzią, z radomskiego "Plastyka" – pierwszego miejsca mojej pracy. Mieliśmy blisko. Babcia gotowała nam pyszne obiady. Świetnie bawiła się na naszym ślubie trzynaście lat temu.
Jedne z pierwszych moich wierszy "Iwonicz" i "Barbara" były inspirowane właśnie postacią mojej babci. Pocztówką, którą przysłała mi z sanatorium i jej dobrym sercem. Była radosną, ciepłą i bardzo oczytaną babcią. Zawsze pamiętam ją z książką. Dziś przypominam na blogu mój wiersz "Barbara", napisany około roku 1993 - 94 dla babci, wydany w książce "Blogo":
Na zdjęciu babcia Basia |
Barbara
Jakże na tym świecie byłoby mi szaro,
Gdyby nie ty – kochana, Barbaro.
Gdyby nie twoje spracowane ręce,
Gdyby nie twoje kochające serce,
Jakże na tym świecie byłoby mi szaro,
Gdyby nie ty – kochana, Barbaro.
No i dziś szaro, smutno. Ale doceniam też to, że ukochana babcia dożyła pięknego wieku – dziewięćdziesięciu jeden lat i przez prawie czterdzieści lat była ze mną. Dziękujemy z rodzicami i żoną wszystkim opiekunkom babci, które przez ostatnie lata troszczyły się o nią, pod naszą nieobecność.
W tym roku wydałem książkę poetycką "Moja genologia". Przedrukowałem w niej wiersz "Pieśń Naszych Dni", który w debiutanckim tomiku "Wianek z myśli" (2007) zadedykowałem babci Basi. To jego puenta:
Pieśń Naszych Dni
(fragment)
Sny się w głowach nam chowają,
Koc swój składam ja i ty.
Wszystko, co nam pozostaje,
Pozostają tylko
dni.
Pozostają dni. Już bez pani Basi, ale z nadzieją, że jest teraz w lepszym świecie, znów piękna, młoda jak na tej, znalezionej w jej albumie, fotografii. I że patrzy na nas z góry. I opiekuje się nami. I nie pozwoli nas skrzywdzić. Jak każda babcia.