Bardzo rzadko polecam na moim blogu książki. Nie uważam się za dobrego recenzenta ani tym bardziej krytyka literackiego. Owszem czytam sporo, zwłaszcza poezji. Trochę piszę. Zdarza mi się jednak wspominać czasem w tej mojej literackiej witrynie, nie tylko o moich poczynaniach, ale i o działaniach moich koleżanek oraz kolegów literatów, których znam osobiście, cenię i szanuję. I tak po wczorajszym wpisie o książce Rafała Kasprzyka, dziś pragnę wspomnieć o książkach dwóch młodych autorek. Są to: „Rubaszki” Urszuli Lewartowicz i „Mandala” Moniki Magdy Krajewskiej. Zacznę od Moniki.
Monikę poznałem kilka lat temu, poprzez portal „Poezja na każdy dzień”. Zdaje się, że dzięki Maćkowi Bujanowiczowi. Przez Monikę poznałem moją wydawczynię Magdalenę Kapuścińską z „Poetariatu”, a przez Magdę kolejnych ciekawych autorów m.in. Rafała Kasprzyka, Basię Piskulę, Anię Czartoszewską czy Ulę Lewartowicz. To ciekawi twórcy, ale też bardzo ciekawi ludzie. Z tymi autorami znalazłem się w kilku sympatycznych antologiach: „Poezja na każdy dzień”, „Poezja po zmierzchu”, „Gwiazdozbiór pegaza”, „Strefa ciszy”, „Upojeni satyrą”, „Poetariat dzieciom”. Już wkrótce z częścią, z nich spotkam się w almanachu „Rykowisko”. Sam chętnie zapraszam tych autorów do wydawanych przez siebie antologii oraz prowadzonych przeze mnie w czasopismach i portalach rubryk poetyckich. Wymieniamy się też naszymi książkami. I w ten sposób właśnie dotarła do mnie druga książka poetycka Moniki Magdy Krajewskiej - „Mandala”. Wydana dwa lata po poprzedniej, zatytułowanej „Chcę mniej...”
W kulturze zachodu mandala została spopularyzowana za sprawą słynnego szwajcarskiego psychoanalityka i psychiatry Karola Gustawa Junga. Dostrzegł on terapeutyczne działanie mandali, która wykonywana spontanicznie odzwierciedla stan psychiczny autora. Tworzenie mandali pomaga w odzyskaniu równowagi i harmonii wewnętrznej.
Pisanie jest zawsze dla piszącego rodzajem autoterapii. I taką właśnie funkcję terapeutyczną odkrywam w tym tomiku. Wszyscy, którzy znają Monikę wiedzą, że jest niezwykle wrażliwą i empatyczną osobą. Odczuwa ból całego świata, o czym pisze już w wierszu otwierającym tomik:
„Matko Ziemio
umierająca po cichu
podarowałabym ci kwiaty,
ale i tak wszystkie należą do ciebie.
Matko Bogini
chciałam napisać o łąkach kwietnych,
o niepowtarzalnych płatkach śniegu,
lecz nie jest mi wcale poetycko
kiedy odczuwam twój ból”.
Młoda poetka staje po stronie wszystkich skrzywdzonych, na przykład przemocą domową („Silna”), dotkniętych cierpieniem, śmiercią najbliższych („Nieocalona”, „Nostalgia”, „W ciszy”, „Pustka”), nieszczęśliwą miłością i samotnością („Marzenia”). Podmiot liryczny demaskuje również pozorność wirtualnych więzi („Maskarada” i „Love story na czacie”).
„Mandala” Moniki Magdy Krajewskiej to piękna, duchowa uczta dla czytelnika. Zamyka ją rozmowa z autorką, przeprowadzona przez redaktor naczelną bloga „Przeczytane. Napisane” - Kingą Młynarską. To ciekawy zabieg, który bardzo mi się spodobał. Pozwala w pełni przybliżyć dotychczasowe literackie działania autorki tomu, a jest ich sporo.
![]() |
zdjęcie własne |
A teraz coś dla ciała. „Rubaszki” - autorstwa Urszuli Lewartowicz. Ula jest adiunktem na UMCSie w Lublinie i to już wzbudza moją sympatię, bo ponad dziesięć lat związany byłem z tą uczelnią, i z tym miastem. Książka składa się z kilku części. Pierwszej, którą nazwałbym rubaszkami (Ula stworzyła własną genologię), czyli rubasznymi fraszkami, drugiej „Z poradnika...”, trzeciej - „Zodiaki” i czwartej, nazwanej „Gdyspotkami”.
To, co urzekło mnie w tej książce to oczywiście humor, ironia i cięte puenty. Autorka bawi się słowem, testuje możliwości naszego języka, wykorzystując jego dwuznaczność. Osobiście szalenie to właśnie lubię w poezji. Jednocześnie Ula nie przekracza granic przyzwoitości, jej twórczość nie jest wulgarna, obsceniczna, bo za tym w literaturze akurat nie przepadam. Jak poleca wydawca książki Magdalena Kapuścińska, to lektura dla wysmakowanych czytelników, którzy rozkoszować się będą wyrafinowaną grą słów autorki, doceniając jej kunszt. Ja doceniam i rozkoszuję się! Wam też polecam!
W związku z tym, że to krótkie formy, pozwolę sobie przytoczyć po jednym przykładzie tekstu, z każdej części książki:
„Żonownik”
A gdy publicznie go znieważono,
To nie pierdzielił się. Straszył żoną.
„Z poradnika dla kawalerów”
Miast szukać stale drugiej połówki,
Kup litr od razu. I będzie z główki.
„Pani Panna i Pan Byk”
Nic nie pomogły głoszone z krzykiem
Nad ich partnerstwem wszelkie peany.
Cóż z tego, że on był jurnym bykiem,
Gdy ona była spod starej panny?
Aniela
Kiedy Anielka spotka już Felka,
To go czaruje w swych pantofelkach.
Z czasem czaruje go coraz śmielej.
Śmielej zdejmuje też pantofelek.
Więc Felek drogi nie zauważa
Od pantofelka do pantoflarza.
To oczywiście tylko mała próbka. Freud, by Wam pewnie wyjaśnił, czemu właśnie te utwory wybrałem. Które wybierzecie Wy? Przekonajcie się sami.
Gorąco polecam Wam książki: Moniki Magdy Krajewskiej - „Mandala” i Urszuli Lewartowicz - „Rubaszki”. Obie pięknie wydane w autorskim wydawnictwie Magdaleny Kapuścińskiej.
Ps Razem z „Rubaszkami” dostałem w prezencie inną książkę Uli Lewartowicz - „Podróże z Histofonem. Stacja Lublin”, ale dziś Wam o niej nic nie napiszę, bo podkradła mi ją i czyta moja żona. Widzę, że jest zachwycona.