***
Minęły ferie. Spędziłam je z rodzicami i siostrą w
Kościelisku, w górach. Jeździliśmy na sankach i nartach. Lepiliśmy bałwany.
Rzucałyśmy się z Nadią śnieżkami. Było super! Tylko szkoda, że tak szybko
trzeba było wracać do domu i co gorsza do szkoły.
Ależ ten czas pędzi. Dopiero były święta i początek nowego
roku, a już minął styczeń i zaczął się luty. Dzień robi się coraz dłuższy. Na
jednej z lekcji wychowawczych nasza pani Kasia opowiedziała nam o pewnym
ciekawym święcie, które przypada 14 lutego. To Walentynki.
- Legenda głosi – mówiła
pani Kasia – że święty Walenty był z wykształcenia lekarzem, a z powołania
duchownym. Żył około III wieku w Cesarstwie Rzymskim. Cesarz zabronił młodym
żołnierzom zawierać związki małżeńskie. Biskup Walenty złamał ten zakaz, błogosławiąc śluby młodych legionistów. Za karę został uwięziony, a potem
stracony. Przed śmiercią jednak napisał list do córki strażnika, w której się
zakochał, podpisując go zwrotem „Od Twojego Walentego”. Było to właśnie 14
lutego. Od tej pory do św. Walentego można modlić się, by nie ulec chorobom
nerwowym i umysłowym, a w Anglii i w Polsce uchodzi on za patrona osób
zakochanych. Dlatego w naszej szkole samorząd zorganizuje pocztę walentynkową,
przez którą będziecie mogli wysłać list osobie, która wam się podoba –
skończyła pani.
![]() |
Rys. Olga Stodulska |
Wysłałam jedną walentynkę, takiemu koledze, który mi się
podoba. Kilka otrzymałam… Ale o tym nie chciałabym mówić, bo trochę się
wstydzę. Pomyślałam jednak, że przygotuję taką walentynkę dla wujka Boczka,
żeby wiedział, że bardzo go lubię.
Po powrocie do domu długo siedziałam w swoim pokoju, przy
biurku, wycinałam, kleiłam, malowałam. W końcu mama zawołała mnie na obiad.
Kiedy jadłyśmy drugie danie nagle przybiegła Lili. Nie znacie Lili? Nie wiem
jak to się stało, że jeszcze wam o niej nie opowiadałam. Lili to moja ukochana
sunia. Śliczna jest. Biała, malutka, mięciutka, pachnąca. I taka słodziutka.
W pewnym momencie mama zauważyła, że Lilka mamle coś w
zębach. Szybko wyjęła jej z pyszczka czerwoną, zmiętą kartkę, rozprostowała ją,
tak, że na nowo przybrała ona kształt serduszka i przeczytała głośno, najpierw
z lekkim uśmiechem, a potem lekko wzruszona: „Dla wujka Boczka Lovka.
Maja”.