Ruszyła praca nad pierwszą częścią serii książeczek dla dzieci, pod wspólnym tytułem „Coś się święci”, którą łączyć będzie postać
ośmioletniej dziewczynki Mai, poznającej historię imion, patronów, świąt,
zwyczajów i obrzędów.
Dzięki
rysunkom Olgi Stodulskiej - uczennicy „Kochanowskiego”, książeczka, która już
wkrótce ukaże się nakładem wydawnictwa „Lucky”, będzie pełnić funkcję malowanki
i mam nadzieję stanowić wspaniałą lekturą, zarówno dla dzieci, jak i ich
rodziców. Poznajcie przygody Mai i zbierzcie całą serię książek.
Dziś
na blogu przedstawiam Wam moją bohaterkę, a w zasadzie, dzięki narracji pierwszoosobowej, ona zrobi to za mnie.
* * *
Mam
na imię Maja. Bardzo lubię swoje imię. Zawsze kojarzy mi się z majem - miesiącem,
w którym się urodziłam. W tym samym miesiącu i nawet w tym samym dniu, co ja,
urodziła się moja sąsiadka Hania. Jest jednak ode mnie sporo młodsza. Tak czy
inaczej miło jest wiedzieć, że ktoś urodził się w tym samym dniu. Zresztą Hania
to też ładne imię, prawda? Ona sama jest bardzo słodka. Chodzi i powtarza w
kółko „ciu miu”, co w jej języku oznacza „cud miód”. Śmiesznie, co?
rys. Olga Stodulska
W
ogóle, w mojej rodzinie, w moim
sąsiedztwie, a nawet w mojej klasie są same ładnie brzmiące imiona: Roksana,
Andżelika, Nikola, Laura, Kacper, Filip,
Igor, Pola, Lena, Wiktor, Oliwier, Karolina, Maks, Mikołaj, Michał, Bogna czy
Franciszek. Niektórzy moi znajomi mają nawet po dwa imiona. Ja mam tylko jedno.
Czasem też chciałabym mieć drugie imię, na przykład Martyna. Tak, Maja Martyna.
Brzmi bardzo ładnie. Ale rodzice mówią, że drugie imię nie jest mi wcale
potrzebne i chyba rzeczywiście mają rację. Samo Maja wystarczy. Tak też jest
ładnie.
Moja
mama ma na imię Ania, a tata – Daniel. Mam jeszcze młodszą siostrę Nadię. Mama
mówi, że jej imię znaczy tyle, co nadzieja. Nie wiem dokładnie, co to jest
nadzieja, ale tata mówi, że to coś, co jest nam w życiu bardzo potrzebne i że
zrozumiem to jak dorosnę.
No
właśnie, kiedy ja wreszcie dorosnę?
Tak bym chciała już być dorosła,
ale rodzice mówią, że jak stanę się dorosła, to wtedy znów zatęsknię za
dzieciństwem. Dziwne, ale podobno tak już jest. Zobaczymy. Póki co jestem
dzieckiem, choć ja dawno już przestałam uważać się za dziecko. Mam przecież
osiem lat i chodzę już do trzeciej klasy, bo poszłam do szkoły troszkę
wcześniej niż inne dzieci.
Bardzo
lubię swoją szkołę, klasę i panią. Ale o szkole opowiem wam przy innej okazji.