Pamiętam był rok 1993, może 1994, kiedy po raz pierwszy obejrzałem „Akademię Pana Kleksa” w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego. Byłem tym filmem zafascynowany. To chyba wtedy narodziła się we mnie pierwszy raz myśl, że chcę być nauczycielem, takim jak Pan Kleks. Potem sięgnąłem po książkę Jana Brzechwy. "Akademię..." omawialiśmy ze świetną polonistką panią Moniką Grzyb w PSP nr 26 w Radomiu. Wtedy też pod wpływem tej książki zacząłem pisać wiersze, bajki, piosenki i prozę. Zaraz też przeczytałem kolejne części przygód Kleksa: „Podróże” i „Tryumf”. Obejrzałem też kolejne części filmów: „Podróże Pana Kleksa” oraz „Pan Kleks w kosmosie”. Kupiłem te filmy na płytach DVD i ścieżkę dźwiękową do wszystkich trzech wspomnianym filmów.
Na ekranizację „Tryumfu” i soundtrack musiałem poczekać do 2001 roku. Byłem już wówczas w trochę innych klimatach lekturowych. Jako licealista, czytałem dużo Bolesława Prusa, ale Kleks zawsze był mi bliski. Wróciłem do niego w 2006 roku, kiedy zaczęła się moja praca nad magisterką. Trafiłem wówczas na seminarium do prof. Ryszarda Tokarskiego w Instytucie Filologii Polskiej UMCS w Lublinie i w roku 2007 obroniłem pracę „O aksjologii dziecięcej, czyli świat wartości w Panu Kleksie”, zgłoszoną zresztą do Nagrody im. Czesława Zgorzelskiego na KUL-u. W tym czasie „Teatr Roma” wystawiał musical na podstawie „Akademii Pana Kleksa”. Oczywiście pojechałem do Warszawy i wróciłem z niej, z płytą z tego musicalu, który zresztą bardzo mi się podobał. Zaraz potem napisałem recenzję spektaklu do czasopisma „Guliwer”, zatytułowaną „Magiczna siła wyobraźni”. Przeprowadziłem też wywiad dla „Naszej Roty” z aktorką Malwiną Kusior, grającą w musicalu słynną Meluzynę. Kiedyś byłem też w Radomiu na spektaklu, na podstawie "Akademii..."
I tak zacząłem dużo czytać o Brzechwie i pisać artykuły naukowe o „Panu Kleksie” do czasopism oraz książek. Zacząłem jeździć też na konferencje. Dużo szumu, pamiętam, wywołał mój tekst „Ogromny Kleks na kartach mojego dzieciństwa”, napisany dla studenckiego czasopisma „Ofensywa”. Porównywałem wtedy Kleksa do powieści J. K. Rowling. Byłem nawet w związku z tym gościem „Radia Lublin”.
Grafika: Anna Kołodziejska |
Na premierę nowego „Pana Kleksa” czekałem niecierpliwie. Najpierw dostałem od żony płytę z piosenkami do nowej „Akademii Pana Kleksa” w reżyserii Macieja Kawulskiego, a wreszcie wybrałem się na film, z moim chrześniakiem i jego bratem.
Film bardzo mi się podobał. Chętnie obejrzę go jeszcze raz. Jak napisał Piotr Fronczewski (Kleks mojego dzieciństwa), który gra również doskonale w nowej wersji doktora Paj – Chi – Wo, na okładce książki, na podstawie nowej wersji, którą również sobie kupiłem - oto nowy Kleks na nowe czasy. I to jest doskonałe podsumowanie całego filmu. W materiałach, przygotowanych przez „Nowe horyzonty edukacji filmowej”, zwrócono uwagę na te same aspekty filmu, na które i ja zwróciłem uwagę. Otóż główna bohaterka Ada wychowuje się tylko z mamą (jej tata jest nieobecny). W „Akademii”, poza chłopcami, pojawiają się także dziewczynki, przedstawiciele różnych kultur oraz grup etnicznych, a także uczeń na wózku i przyjaciel Ady, prawdopodobnie w spektrum autyzmu. Wszystko to sprawia, że nowy film uczy małych widzów empatii i tolerancji. Jak pięknie śpiewa, na płycie z muzyką do filmu, Paula Biskup, w utworze „Zapomniana bajka”:
„Jeśli
ci nie szkoda
Wszystkich, którzy może
Nie pasują trochę do
nas
Droga wolna”.
I jeszcze jeden cytat z piosenki „Całkiem nowa bajka”, śpiewanej przez współczesnych topowych artystów: „Witajcie w naszej bajce, gdzie nigdy nic na zawsze...” No właśnie tego też uczy nas współczesny Kleks. Że nic w tym życiu nie jest na zawsze: zdrowie, młodość, miłość, przyjaźń. Wiele osób, rzeczy w swoim życiu tracimy. Trzeba się z tym pogodzić. Trzeba pokonać swój strach, a wtedy nic nas już nie pokona.
Co do gry aktorskiej bardzo pozytywnie oceniam nowego Pana Kleksa, czyli Tomasza Kota. Uważam, że sprostał zadaniu, które wcale nie było łatwe. Moim zdaniem swoją rolę udźwignęła też Ada Niezgódka (Antonina Litwiniak), Mateusz (Sebastian Stankiewicz), Albert (Konrad Repiński), Serdel (Jana Jachimek) i wspomniany już przeze mnie niezrównany mistrz Piotr Fronczewski (doktor Paj – Chi – Wo).
Cechy „dawnego” Kleksa odkryłem w tym nowym. W jego wyglądzie, zachowaniu, magii. Ponadto wiernie przytoczona jest historia księcia Mateusza, kolorowa kuchnia, niektóre lekcje, senne lusterka, szpital chorych sprzętów, furtki do innych bajek (w tym wciąż wzruszająca dziewczynka z zapałkami) i zmniejszanie się co noc Pana Kleksa.
Film jest bardzo barwny, kolorowy, ze świetną grą aktorską i muzyką. Może trochę za mało w nim piosenek ze świetnej też płyty, towarzyszącej filmowi. Serdecznie polecam nowego Pana Kleksa. Cieszę się, że ta postać powróciła po czterdziestu latach od premiery pierwszego filmu. Właśnie teraz, kiedy trwa praca nad moją książką, poświęconą również w dużej mierze Brzechwie i Panu Kleksowi. W sklepach pojawiły się koszulki, kubki, zeszyty z tym wyjątkowym bohaterem. Myślę, że potrzeba nam dziś takiej postaci jak Pan Kleks, przypominającej o pewnym systemie wartości, uczącej empatii i tolerancji. A zatem, zacytuję jeszcze raz jedną z piosenek:
„Jeśli
jesteś gotów
Na to nowe, idealne
Życie bez kłopotów
Droga
wolna”.
Droga wolna i wolna ręka. Jeśli jesteś gotów na drobne zmiany: idź do kina, zobacz, przemyśl, przeżyj. Mam nadzieję, że wzruszysz się kilka razy tą opowieścią jak ja.
PS Za piękną grafikę dziękuję Annie Kołodziejskiej - mojej serdecznej koleżance z Warszawy, od której mogę się uczyć pisania recenzji i na której książkę z recenzjami teatralnymi czekam też niecierpliwie.