Publikuję drugą (i ostatnią już) część rozmowy z Karoliną Tkaczyk.
Czy jest Pan mocno
krytyczny wobec swoich tekstów? Wprowadza Pan dużo poprawek w trakcie pisania,
czy uważa Pan, że pierwsza wersja jest najlepsza?
Raczej tak. Mam dużo pokory wobec tego, co robię i piszę. Chętnie
przyjmuję konstruktywną krytykę. Do tekstów jednak nie wprowadzam dużo poprawek
w trakcie pisania. Długo noszę pomysł na tekst w głowie. Zmieniam, dobieram
słowa, skreślam, a na papier zapisuję już gotowy utwór. I rzadko już potem
zmieniam. Myślę, że pierwsza wersja jest najlepsza.
Z którego utworu jest Pan
najbardziej dumny? Ma Pan zbiór swoich ulubionych wierszy?
Nie ma takiego. Myślę, że taki utwór jest dopiero przede mną, choć
najbardziej zawsze cieszy ostatni napisany tekst. Bardzo lubię tomik „Heureza”.
Zawiera wybór wierszy z lat 1998 – 2013. Wydany został przez „Zeszyty
Poetyckie”, w serii „Biblioteka Współczesnej Poezji Polskiej”. Świetnie
zredagowana i wydana książka.
W radomskim "Plastyku" podczas wykładu o Leszku Kołakowskim fot. Patryk Mikos |
Inspiruje się Pan innymi
twórcami? Kto jest dla Pana wzorem?
Wspominałem o młodzieńczej fascynacji romantykami, Prusem,
Brzechwą (również tym dla dorosłych). Dziś jestem już w nieco innych poetykach.
Dużo czytam Herberta, Różewicza, Świetlickiego. Chętnie sięgam też po tomiki
współczesnego, lubelskiego poety Andrzeja Niewiadomskiego. Od nich uczę się
warsztatu. Nowej poetyckiej dykcji, która wciąż się przecież zmienia.
Czy istnieje Pana zdaniem „recepta” na
wiersz dobry?
Myślę, że recepty jako takiej nie ma. Inaczej wszyscy, którzy by
ją poznali, pisaliby tylko dobre wiersze. A z tomikami jest jak z płytami.
Pośród trzydziestu piosenek, wierszy zdarzają się trzy genialne. I dla tych
trzech, warto wydać kolejny tomik, kolejną płytę. Bo po dziesięciu latach mamy
już wybór trzydziestu dobrych wierszy czy piosenek. Są pewne warsztatowe
prawidła: minimum słów, maksimum treści, by nie przegadać tematu, uniwersalne
problemy, oryginalne pomysły. Ale to wciąż chyba za mało, by zrobić z tego
przepis na genialny wiersz. Pisząc, nigdy się nie wie, co poruszy czytelników,
choć wiersze z dużym ładunkiem emocjonalnym, zawsze chwytają za serce, pod
warunkiem, że nie są to zbyt osobiste okolicznościówki.
Czy bycie artystą to zawód
czy pasja? Czy w ogóle warto być artystą?
Nie wiem, bo jakoś specjalnie nie czuję się artystą. Zawsze
powtarzam, że przede wszystkim jestem polonistą. Nauczycielem języka polskiego
i wykładowcą akademickim. Pisanie to moja pasja. Zabawa słowem. Pewnie nie
opłaca się w dzisiejszych czasach być artystą. Nie przynosi to sławy,
pieniędzy. Ale warto jak artyści patrzeć na ten świat. Widzieć więcej niż
przeciętni zjadacze chleba. Żyć intensywniej i zostawiać coś po sobie. Bo
inaczej życie nie miałoby sensu.