Ostatnio
miałem przyjemność pisać wstępy do poetyckich książek Izabelli
Mosańskiej i Magdaleny Krzesickiej. Dziś na blogu kilka słów o
poezji Grażyny Cieślik, z myślą o wstępie do jej planowanego
tomiku:
Jak
motyle…
W
codziennym krzyku, w natłoku spraw i informacji jest szansa na
wyciszenie, na usłyszenie „szeptów motyla”. Zapewnia to tomik
radomskiej poetki Grażyny Cieślik.
Książka
jest obszernym zbiorem tekstów, zróżnicowanych gatunkowo i
tematycznie. To swoista silva rerum. Wychodzimy w niej od
wierszy o kwiatach, motylach i porach roku, przez teksty z motywami
angelologicznymi i demonologicznymi, aż po dojrzałe, szalenie
osobiste erotyki, które w tym tomie najbardziej przykuły moją
uwagę. Całość zamykają utwory okolicznościowe, patriotyczne i
sakralne, a jeśli ktoś nie lubi patosu, napuszonej liryki, jako
swoisty bonus, dostanie kilka żartobliwych fraszek.
Istotną
cechą tego tomiku jest ewolucja jego autorki. Z każdym wierszem
dojrzewa, przeobraża się w motyla i zmienia swoje barwy jak typowa
kobieta. Tak bowiem pisze poetka w jednym ze swych wierszy:
Serce
kobiety
jest
dziwnym tworem
inne
jest rano
inne
wieczorem (…)
Po
lekturze książki Grażyny Cieślik – „Szepty motyla”
przypomniał mi się stary szlagier Ireny Jarockiej – „Motylem
jestem”, którego fragment zapożyczyłem do tytułu niniejszego
wstępu. Oto cytat z piosenki:
Jak
motyle, jak motyle,
wzlećmy
jeszcze choć na chwilę (…)
Wzlećmy
raz pod niebo jeszcze,
nie
spotkamy się już więcej, nigdy,
kolorowe
sny rozwieje wiatr,
zatrze
czas (…)
Dzięki
poezji Grażyny Cieślik mamy szansę, chociaż na chwilę, wzbić
się pod niebo, spotkać z jej prywatnym, kolorowym światem marzeń,
wspomnień zanim zatrze je czas. Jak motyle…