Nowy rok i… nowy
tomik. Tytuł iście sylwestrowy – „Samba codzienna”. To debiutancki tomik mojej
warsztatowiczki Magdaleny Krzesickiej. Gorąco polecam i zamieszczam wstęp,
który miałem przyjemność napisać do tej książki. Życzę nam wszystkim w 2016
roku i autorom, i czytelnikom tak dobrych wydawnictw!
Słodka tancerka
Magdalena
Krzesicka swoje pierwsze kroki w poezji, niczym w tańcu, zaczęła stawiać bardzo
wcześnie, już w gimnazjum. Wtedy trafiła na prowadzone przeze mnie warsztaty
literackie. Z pisaniem wierszy jest trochę tak
jak z tańcem, im wcześniej zaczniemy, tym większe osiągniemy sukcesy w
przyszłości.
Pierwsze
taneczne próby, pierwsze próby pisania trwały bardzo długo. Długie, rozbudowane
frazy, mnóstwo energii, słów i tematów, które trzeba było z siebie wyrzucić,
wykrzyczeć, wytańczyć. Tematów wcale niełatwych, jak w wierszu „Moja słodka
tancerka”, z którego zapożyczyłem tytuł niniejszego wstępu.
Z
czasem twórczość Magdy zaczęła ewoluować. Mniej słów, a jeszcze więcej emocji,
figur, nie tyle tanecznych, co stylistycznych, ciekawych metafor, zaskakujących
porównań. Do dziś w swojej poezji autorka balansuje na granicy językowego tabu,
prowokując i zmuszając do refleksji. Jej wiersze to głos pokolenia współczesnych,
młodych ludzi, którzy „kochają się w / i kochają się z”, którzy sięgają po
używki, by uciec przed niespełnioną miłością, egzystencjalnymi lękami i
samotnością.
Taki
jest też prezentowany tomik. Podobnie jak w sambie, zwanej „tańcem kochanków”,
nie brakuje tu intymnych wyznań, wyrażania uczuć, wzajemnych poszukiwań,
zbliżeń i rozstań. Poezja ta przypomina, jak samba, bieganie po
rozżarzonych węglach, na których trzeba jak najkrócej stawać, by się nie
poparzyć. To teksty o tematach, które bolą, a których poetka nie boi się
poruszać. Robi to jednocześnie w piękny, liryczny, zmysłowy, kobiecy i charakterystyczny
dla siebie sposób.
Do swojej samby
zaprasza również mężczyzn. Nie jest to bowiem tomik jedynie dla kobiet. Przy
głębszej lekturze, każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Tańczmy więc…
Tańczmy!