Z
najlepszymi życzeniami Szczęśliwego Nowego Roku 2014, przypominam jedno z moich apokryficznych opowiadań ze zbioru „Pierwodruki i
przedruki”.
„Ubi
tu ibi ego”. Gdzie ty, tam ja. Każdego roku...
Ubi
tu ibi ego
Kiedy
otworzyłem oczy ujrzałem kobietę. Zauroczyła mnie. Spałem gdy
Bóg postawił ją na mojej drodze, więc nie do końca wiedziałem
czy jest ona marą senną, czy już przestałem śnić. Spytacie
pewnie skąd wiedziałem, że jest to dzieło Stwórcy? Otóż owa
osoba była tak doskonała, jak wszystko to, co otaczało mnie w
Edenie, a co także pochodziło od Niego. Więcej, była idealnie
piękna, bo łączyła w sobie wszystkie te idee piękna, które
obserwowałem w świecie przyrody. Jej włosy zdawały się być
splecionymi promieniami słońca, oczy błękitnym jeziorem, a cała
postać skałą usypaną ze złocistego piasku. Istotnie, nie
pomyliłem się. Wiele razy później byłem świadkiem, jak
odchodząc zabiera mi słońce, jak podczas płaczu w jej oczach
przepełniają się wody jeziora, w którym tak lubiłem się
przeglądać, a gdy nie było jej przy mnie, runęła skała, w
której miałem oparcie. Gdzieś w głębi duszy czułem, że jest
częścią mnie, że bez niej czegoś mi brakuje.
I
rzeczywiście, mogłem rzucić wszystko, byle tylko móc być z tą
kobietą. Byłem także gotowy uczynić wszystko, czego tylko
zapragnie. Nie musiałem nawet długo czekać. Któregoś dnia
poprosiła, bym zjadł owoc z drzewa, z którego Bóg wprowadzając
nas do Edenu, zabronił nam spożywać. Powiedziała, że jeśli to
dla niej zrobię, nigdy mnie nie opuści, zawsze już będziemy
razem. Bez chwili namysłu zakosztowałem owocu.
Potem
sprawy potoczyły się bardzo szybko. Bóg w swej sprawiedliwości
ukarał nas za ten czyn i wygnał z Edenu. Pamiętam, długo płakałem
ze strachu, co ze mną teraz będzie. Ona przytuliła mnie mówiąc:
„Ubi tu ibi ego”. Tłumaczyła, że wiele jej zawdzięczam, bo
pozwoliła mi poznać dobro i zło.
Łkając
usnąłem...Kiedy otworzyłem oczy jej już nie było. Pojąłem w
końcu czym był dla mnie Eden. Moją myśl zapisał później Marek
Twain: „Gdziekolwiek była ona, tam był raj”.