Niebawem
ostatki. Przed nami bale andrzejkowe. Przy tej okazji zamieszczam na
blogu kolejny fragment mojego monodramu „Bal”:
Karolcia, patrząc
na zegarek:
Jejku,
ale się rozmarzyłam… Już 18.00. Nie no spóźnię się, na pewno
się spóźnię. Jak nic.
po
chwili namysłu:
Skoro
jest 18.00, bal zaczyna się o 20.00, a to oznacza, że zanim podadzą
pierwszy ciepły posiłek będzie przed 22.00. A ja już zgłodniałam.
Trzeba coś zjeść.
przechodzi
do kuchni, na stole widzi kartkę, podnosi i czyta:
,,Karolinko,
zrób proszę jakieś zakupy. Przepraszam, nie zdążyłam nic kupić
przed pracą. Aha, zapłać ze swojej tygodniówki, oddam Ci. Dziś
znów wrócę późno. Buziaki. Mama".
zła:
No
jasne. Lodówka pusta, a ja nie mam teraz czasu na zakupy. Pewnie
mama nie pamięta nawet, że mam dzisiaj Studniówkę.
dostrzega
ostatni leżący jogurt, jedząc, poważnie:
Tak
naprawdę żal mi jej… Została z tym wszystkim sama… Tata
odszedł od nas, gdy byłam jeszcze bardzo mała. Prawie go nie
pamiętam. Zostałyśmy we trzy: ja, mama i
Magda – moja starsza siostra. Po studiach zamieszkała w Warszawie
i jest zadeklarowaną singielką. Zawsze, kiedy nas odwiedza,
powtarza mi:
ironicznie:
Młoda
nie martw się. Życie bez faceta jest piękne. Żadnych ślubów,
żadnych dzieci, tak?
poważnie:
Co
się stało z dzisiejszymi rodzinami? Rodzice muszą harować całymi
dniami, nawet w weekendy, by utrzymać swoje dzieci… Kompletnie nie
mają dla nich czasu. Nie interesują się ich problemami…
po
chwili zastanowienia, rozmarzona, nawet wzruszona:
Ja
bym chciała żyć inaczej. Tak normalnie… Spokojnie. Mieć męża,
dom z ogrodem, dwójkę dzieci i… psa. Skończyć szkołę, zdać
maturę. Iść na studia. Może na aktorstwo? A potem być znaną
aktorką, ale nie taką z głupawych seriali i reklam… Zagrać coś
ambitnego…
po
chwili:
Chciałabym,
żeby ktoś napisał sztukę specjalnie dla mnie. Może jakiś fajny
monodram. Żeby mogli zobaczyć mnie na scenie wielkiego teatru
wszyscy moi nauczyciele, koleżanki, koledzy i siostra i… mama. I
żeby znalazły dla mnie czas. Chociaż te 40 minut. Tyle ile trwa
spektakl. A może przyszedłby i mój tata, i podszedł do mnie po
spektaklu, przytulił i powiedział: jestem z Ciebie dumny Karolciu…
Przepraszam,
że Was wtedy zostawiłem… Wybaczysz mi?
wzruszona:
A
ja wtedy zapytałabym: Jak mogłeś zrobić to mnie, Magdzie i mamie?
Dlaczego?
I
choć nie powiedziałabym mu pewnie tego, a może właśnie bym mu
powiedziała…
że
mu wybaczam, że już się nie gniewam…
dzwoni
telefon i wytrąca Karolę z rozmyślań
Dziewczyna podnosi słuchawkę i rozmawia
przez telefon:
No
hej Anetko? No szykuję się, szykuję. A co u Ciebie? Aha. No ja
jeszcze nie wiem, albo pójdę w tej czarnej, co Ci mówiłam. Albo w
tej czerwonej, co wiesz. Co? Jak to nie wiesz? Oj wiesz, mówiłam
Ci…
poirytowana:
No
tak mnie słuchasz właśnie.
z
uśmiechem:
Tak,
pamiętam o czerwonych dodatkach na szczęście, pamiętam. Wariatka
(śmiech).
Słuchaj,
a o coś jeszcze miałam Cię zapytać. A już wiem, też masz
stresik przed polonezem? Lekki… Ja też… Poloneza czas zacząć -
powiedziała rdza.
głośno:
Rdza.
Dowcip taki był. Dowcip, oj nieważne.
spokojniej:
A
z kim tańczysz walca? A… z tym nowym polonistą. Czemu dziwny?
Przesadzasz. Mnie tam wcale nie wydaje się dziwny. Całkiem
normalny. Ja? Jak to z kim? No mówiłam Ci, z naszym wychowawcą.
No.
po
chwili milczenia:
Tak
idę z Bartkiem. Zaraz ma po mnie przyjechać. A po Ciebie
przyjeżdża Tomek?
zniecierpliwiona:
Ok,
dobra Anetko, kończę, spotkamy się, to pogadamy. No, buziaczki.
Pa. No pa.
odkłada
telefon.