Na wakacyjnej, literackiej mapie podróży, dziś Somonino –
duża wieś
kaszubska
w Polsce
położona w województwie pomorskim, w powiecie
kartuskim, nad Radunią.
Nigdy tam nie byłem, ale napisałem kiedyś jako rodzaj poetyckiego żartu wiersz
„Dziewczyna z Somonino”, który brzmi mniej więcej tak:
Dziewczyna z Somonino
Romans
z dziewczyną z Somonino
młodą
uroczą Karoliną
ledwie
się zaczął a już minął
przepadł
w marzeniach się rozpłynął
miały
być kwiaty świece wino
wspólne
godziny za godziną
czasem
spacery albo kino
lecz
bilet na ten seans zginął
myślałem
będzie tą jedyną
wierzyłem
będziemy rodziną
ale
się rozpadł jak domino
romans
z dziewczyną z Somonino
Zawód
miłosny jest mą rutyną
przynajmniej
wiersza był przyczyną
I
teraz wieki będzie słynął
romans
z dziewczyną z Somonino
Być może w gminie Somonino odnaleźć
można wyryte na drzewach, ławkach i przystankach serduszka przebite strzałą. Te
niezwykłe wyznania miłosne nazwałem niegdyś, w jednym ze swoich utworów,
współczesnymi emblematami:
Emblemat
powierzchnię
małą
przystankowego
szkła
zdobi
przebite strzałą
serce
dla K
gdzie
teraz szybożerca
pewnie
na oślep gna
już
przecież nie ma serca
oddał
je K
przyjęła
symbol szyba
piękny
tatuaż ma
mimo
iż nie wie chyba
kim
była K
milczymy
ja i szkło
bo
któż odpowiedź zna
czy
też przyjęła to
serduszko
K
A
może się mylę… Może jestem staroświecki, może nikt nie wypisuje dziś na murach
haseł typu „wielka szalona miłość”, może dziś wszystko odbywa się tylko i
wyłącznie w wirtualnej przestrzeni, na społecznościowych portalach, takich jak
facebook. Ich absurd obnażyłem w wierszu „Facebook. Rok 2012”:
Facebook. Rok 2012
Zalogowałem
się do czyjegoś życia. Przeglądam profil.
Zdjęcia
w wyzywających pozach. Lubię to.
Wysyłam
zaproszenie do grona znajomych.
Odpowiadam
na głupie pytania. Czy fantazjowałeś o M?
Tak.
Czy I jest dobrym człowiekiem? Nie wiem.
Czy
K ma dobry gust? Nie. Zaczepiam na czacie.
Przesyłam
wiadomości. Zamieszczam komentarze.
Po
wylogowaniu, trochę tęsknię… Zapomniałem hasła.
Ale
może spotkamy się jeszcze w realu? Co ty na to?
Może
się uda, chociaż ostatnio straszą w Necie terroryzmem.
Trzecią
wojną światową. Trzecim Antychrystem. Czarnym papieżem.
Ciągle
piszą o przepowiedniach Nostradamusa. Analizują kalendarz Majów.
Mają
być wielkie kataklizmy: pożary, powodzie, tajfuny, trzęsienia ziemi.
Świat
miał się skończyć w 2012 roku. W obliczu tych klęsk poczytam wiersze
Szymborskiej.
Może ten „Terrorysta, on patrzy”. A potem „Piosenkę o końcu świata” Czesława
Miłosza. Wreszcie założę nowe konto na facebooku.
Przejrzę czyjś profil. Zdjęcia
w wyzywających pozach. Lubię to.
Nie będę ukrywał, że uległem kiedyś
magii facebooka. Ale dziś nie mam już swojego profilu. Wirtualną obecność
zaznaczam wyłącznie stroną internetową i tym literackim blogiem. To wystarczy,
a może i to za dużo. I tak to, co najciekawsze dzieje się w realu.