Młoda
dziewczyna wbiega w czerwonym płaszczu do niewielkiego, przytulnego mieszkania. Patrzy
na zegarek, noszony na ręku i wykrzykuje zakłopotana:
Cholera, spóźnię się. Na pewno się
spóźnię, już 17.00! Była taka kolejka i takie opóźnienie u tego fryzjera, że
szok! Człowiek umawia się na konkretną godzinę, a tutaj… Proszę jeszcze poczekać…
jeszcze chwilę, już zaraz…
ściągając
płaszcz:
A potem może się Pani kawki napije, może
herbatki…
zdenerwowana:
Gdybym się chciała napić kawki, to
poszłabym do kawiarni, tak?! A nie do fryzjera. Był kiedyś taki dowcip.
Przychodzi policjant do biblioteki i mówi chciałbym coś takiego głębokiego,
mocnego… Może Kafka? – przerywa mu bibliotekarka – a nie dziękuję, już dzisiaj
jedną piłem.
uśmiecha
się:
I podobnie jest z tymi fryzjerami… Więc
najpierw kawka, a potem to zagajenie rozmowy głupimi pytaniami: „Jak ma Pani na
imię?” Karolina – odpowiadam.
„Katarzyna? Piękne” - mówi on. Karolina! – krzyczę zdenerwowana, tym, że musiałam tyle czekać, jednocześnie
przekrzykując suszarkę, pracującą przy kliencie obok. „Ach, Karolina. Przepraszam. Straszny dziś
hałas. Przepiękne.” Akurat – myślę – dopiero podobało mu się Katarzyna. A on
nawija dalej tę głupawą gadkę – „Wiesz, Karolina to moje ulubione imię”.
Zapewne mówi tak każdej młodej dziewczynie, bo liczy, że albo się z nim umówi,
albo da mu większy napiwek. Ja wysiadam. Chcę tylko, żeby zrobił mi fajną fryzurę
i nie daję żadnych napiwków, ani nie spotykam się z fryzjerami. Hello…
Zwłaszcza tak lalusiowatymi jak ten. Jeszcze nie oszalałam. Niechżesz on już robi
mi te włosy. I tak mam bardzo mało
czasu.
Ale nie, no nie, zanim zabierze się do
strzyżenia, teraz on mi się będzie przedstawiał.
„A ja jestem Patryk”. Też ładnie,
odpowiadam, ze sztucznym uśmiechem, żeby nie robić mu przykrości. „Czy możemy
sobie mówić po imieniu? Będzie przyjemniej” – mówi on „Jak komu” – szepcze
ironicznie pod nosem, tak by nie słyszał i odpowiadam – „Ależ oczywiście”, z nadzieją, że zabierze się w końcu do
strzyżenia.
ironicznie:
Wreszcie zanurza swoje ręce w moje włosy
i mówi: „Masz piękne włosy, Karolinko, piękny rudy kolor”. Dziękuję – rzucam
kurtuazyjnie, a w duchu nie zgadzam się z jego opinią. To fakt, że odkąd
przefarbowałam włosy na rudy kolor, faceci zwracają na mnie jakby większą
uwagę. No, ale za to przybyła mi nowa ksywka, w szkole, wśród znajomych, nawet
w domu. Wszyscy wołają na mnie: Ruda.
siada
przed lustrem:
Jak to jest, że za brunetką nikt nie
krzyczy „E, bruneta, chodź no tu!”, za blondynką też dość rzadko, za to „Ruda,
zrób to”, „Ruda, zrób tamto” jest na porządku dziennym. Co to Ruda, to jest
napis na dropsach, czy co?!
patrzy
w lustro, poprawia włosy i uśmiecha się ironicznie:
A przecież mój nowy kolega, fryzjer
Patryk powiedział, że mam takie piękne imię. Karolina. Śmiech. Pewnie już mało kto o nim pamięta. Wszyscy tylko Ruda i
Ruda.
ogląda
włosy
W sumie niewiele mi zrobił ten
Patryczek. Trochę podciął końcówki, wymodelował… i wziął tyle kasy.
A swoją drogą, chyba się przefarbuję. Po
Maturze… Na blond… Hm… To by było coś… Chociaż z drugiej strony, kiedyś
zmieniłam kolor włosów i niewiele to zmieniło w moim życiu. Tego dnia każdy
wołał za mną, z niedowierzaniem: „Ruda to Ty?” Ja już nie jestem Ruda, jak
widać – odpowiadałam wściekła. "Eee, dla nas zawsze będziesz Ruda" – mówiły
koleżanki. Więc chyba nie ma sensu zmieniać tego koloru, przyzwyczaiłam się
już (...).
Sylwa 2013.